+48 697 101 474 kontakt@pathwork.com.pl

Wykład Pathwork Nr 83 | 14.04.1961

Pobierz wykład w PDF: Wyklad_Pathwork_#83-Obraz_Wyidealizowanego_Ja

Witajcie. Niech Bóg błogosławi was wszystkich, najdrożsi przyjaciele. Witam wszystkich moich starych i nowych przyjaciół zgromadzonych tutaj.

Kontynuujmy serię wykładów, abyście zyskali lepszy wgląd w siebie samych, a przez to także w życie. Dwa poprzednie wykłady dotyczyły wielkiej dwoistości, walki pomiędzy życiem a śmiercią, i iluzji, że jest ona kwestią wyboru pomiędzy albo/albo. Im bardziej jesteśmy zaangażowani w dwoistość, tym bardziej widzimy życie w kategoriach skrajności, jak na przykład szczęście versus nieszczęście, gdzie szczęście oznacza życie a nieszczęście śmierć.

Jeśli wciąż zmagamy się z dwoistością, nigdy nie zaakceptujemy życia, które nieodzownie zawiera te dwie składowe. Być może intelektualnie potrafimy to zaakceptować i uwierzyć, ale emocjonalnie nigdy się z tym nie pogodzimy. Jeśli odczuwamy smutek, to zakładamy, że tak będzie zawsze. Właśnie w tym momencie rozpoczyna się tragiczna, niepotrzebna i destrukcyjna walka przeciwko śmierci i braku szczęścia.

Narodziny są dla niemowlęcia bolesnym przeżyciem. Po nich pojawią się inne bolesne sytuacje, choć oczywiście doświadczy także przyjemności. Ale ponieważ wiedza na temat nieprzyjemnych doświadczeń, lub ich prawdopodobieństwa, jest zawsze obecna, strach przed odczuwaniem bólu powoduje powstanie podstawowego problemu.

Ludzie fałszywie wierzą, że można ominąć nieszczęście, nieprzyjemności i śmierć. Jednym z takich środków zaradczych, do którego się uciekają, chcąc uniemożliwić pojawienie się powyższych, jest stworzenie wyidealizowanego wizerunku siebie samego jako uniwersalnej pseudo ochrony. Nie zdają sobie sprawy, że właśnie ten środek ochronny nie tylko nie omija negatywnych sytuacji, ale wręcz przyciąga zdarzenia, których najbardziej się boją i które tak bardzo chcą zwalczyć. Jednak, jeśli nie rozumiecie w pełni swoich zmagań z dwoistością, o której mówiłem w dwóch poprzednich wykładach, nie pojmiecie też tworzenia i działania obrazu wyidealizowanego ja.
W przeszłości od czasu do czasu używałem terminu zamaskowane ja. Zamaskowane ja i obraz wyidealizowanego ja są tak naprawdę jednym i tym samym. Wyidealizowane ja maskuje rzeczywiste ja.

Takie ja udaje, że jesteś kimś innym niż w rzeczywistości. Obraz wyidealizowanego ja ma w teorii być środkiem służącym unikaniu nieszczęścia. Ponieważ brak szczęścia automatycznie odbiera dziecku poczucie bezpieczeństwa, jego pewność siebie spada proporcjonalnie w stosunku do nieszczęścia, choć nie można go obiektywnie zmierzyć ani obliczyć. Tam, gdzie jeden typ osobowości będzie całkiem dobrze sobie radził i nie odczuje drastycznego braku szczęścia, inny temperament i charakter odczyta tę samą sytuację jako ogromną niedolę.

Nieszczęście i brak wiary w siebie są zawsze ze sobą powiązane. Stworzenie obrazu wyidealizowanego ja ma zapewnić brakującą pewność siebie i zyskać poczucie przyjemności. Tak przynajmniej wygląda nieświadomy proces rozumowania, który ogólnie mówiąc nie mija się całkowicie z prawdą.

W rzeczywistości, zdrowa i szczera pewność siebie stanowi spokój umysłu. Jest bezpieczeństwem i zdrową niezależnością, pozwala jednostce osiągnąć maksimum szczęścia poprzez rozwój wrodzonych zdolności, prowadzenie konstruktywnego życia i wchodzenie w bogate związki międzyludzkie ze zdrową niezależnością. Lecz ponieważ pewność siebie ustanowiona dzięki wyidealizowanemu ja jest sztuczna, to co osiąga różni się od naszych oczekiwań. Tak naprawdę konsekwencje są zupełnie odwrotne i frustrujące, ponieważ przyczyna i skutek nie są dla jednostki oczywiste. Znalezienie prawdy może wymagać ogromnego doświadczenia życiowego i wewnętrznej woli. Tylko wtedy zaczniesz powoli odkrywać związki pomiędzy poczuciem nieszczęścia a obrazem wyidealizowanego ja.
Należy wyłapać znaczenie, skutki i szkody spowodowane powstaniem obrazu wyidealizowanego ja, a także w pełni zrozumieć jego istnienie, oraz szczególny sposób, w jaki przejawia się w twoim indywidualnym przypadku. Wymaga to ogromnego nakładu pracy, dla której cały poprzedzający ją wysiłek był niezbędny. Pozbycie się wyidealizowanego ja jest jedynym możliwym sposobem odnalezienia prawdziwego siebie, odnalezienia spokoju i szacunku do własnej osoby, i cieszenia się pełnią życia.

Wiele można powiedzieć na ten temat, teraz jednak omówię tylko podstawowe zasady. Wraz z upływem czasu będę bardziej konkretny i przedstawię więcej szczegółów, jednak wyniki i odkrycia dokonane podczas waszej pracy własnej są w tym względzie o wiele ważniejsze.

Jako dzieci, bez względu na okoliczności, w których się wychowaliście, poprzez upomnienia otrzymaliście indoktrynację na temat tego, jak ważne jest bycie dobrym, świętym, idealnym. Kiedy nie byliście dobrzy, święci, idealni, karano was w taki czy inny sposób. Być może najgorszą karą było odebranie wam czułości okazywanej przez rodziców; byli na was źli, a wy odnieśliście wrażenie, że nie jesteście już kochani. Nic dziwnego, że „zło” kojarzy się z karą i nieszczęściem, a „dobro” z nagrodą i szczęściem. Stąd bycie „dobrym” i „idealnym” stało się absolutną koniecznością; stało się dla was kwestią życia i śmierci. Oczywiście nadal doskonale wiedzieliście, że nie jesteście tak dobrzy i idealni, jak świat wydawał się od was oczekiwać. Prawda o was musiała pozostać ukryta; stała się grzesznym sekretem, a wy zaczęliście tworzyć fałszywe ja.

Myśleliście, że będzie to wasza ochrona i środek do uzyskania tego, czego desperacko pragnęliście – życia, szczęścia, bezpieczeństwa i pewności siebie. Świadomość tej fałszywej fasady powoli znikała, ale wy już byliście i nadal jesteście na stałe przeniknięci winą za udawanie kogoś kim nie jesteście. Coraz bardziej i bardziej wysilacie się, aby stać się fałszywym, wyidealizowanym ja. Wciąż jesteście przekonani, że jeśli wystarczająco się postaracie, pewnego dnia staniecie się tą osobą. Niestety sztuczny proces wciskania się w skórę kogoś kim nie jesteśmy nigdy nie doprowadzi do samodoskonalenia, samooczyszczenia i rozwoju, ponieważ nierzeczywiste ja jest zbudowane na fałszywych fundamentach z pominięciem prawdziwego ja, które w rzeczywistości, rozpaczliwie staracie się ukryć.
Obraz wyidealizowanego ja może przybrać wiele form. Nie zawsze dyktuje standardy uznanego ideału. Ah tak, większość obrazu wyidealizowanego ja narzuca standardy wysoce moralne, co tylko utrudnia zakwestionowanie wiarygodności obrazu. „Bo co jest niewłaściwego w pragnieniu bycia zawsze osobą porządną, kochającą, rozumiejącą, która nigdy nie jest wściekła, nie ma wad, ale dąży do perfekcji? Czy nie powinniśmy właśnie tego robić?” Takie rozważania utrudnią wam odkrycie przymusowego podejścia, które nie uznaje obecnej niedoskonałości, zobaczenie dumy i braku pokory, która nie pozwala wam na zaakceptowanie siebie takimi jakimi jesteście obecnie, a przede wszystkim, pokazanie pozorów z ich konsekwencjami – wstydem, strachem przed ujawnieniem, skrytością, napięciem, wysiłkiem, winą, niepokojem. Ta praca wymaga bardziej zaawansowanego poziomu zanim doświadczy się różnicy uczuć pomiędzy szczerym pragnieniem stopniowej pracy w kierunku rozwoju osobistego, a nieszczerymi pozorami narzuconymi wam pod dyktando wyidealizowanego ja. Odkryjecie głęboko schowany strach, mówiący, że wasz świat się skończy, jeśli nie dorośniecie do standardów ja. Poczujecie i poznacie wiele innych aspektów i różnic pomiędzy prawdziwym i nieprawdziwym ja. Odkryjecie także, czego żąda wasze indywidualne wyidealizowane ja.

Wyidealizowane ja także ma kilka stron, w zależności od osobowości, warunków życiowych i wczesnych wpływów, które nie są i nie mogą być uznane za dobre, etyczne czy moralne. W tym przypadku gloryfikowane czy idealizowane są tendencje agresywne, wrogie, dumne, chorobliwie ambitne. Te negatywne zachowania stoją za wszystkimi obrazami wyidealizowanego ja, są jednak ukryte, a ponieważ stoją w sprzeczności z moralnie wysokimi standardami indywidualnego wyidealizowanego ja, powodują dodatkowy niepokój, związany ze zdemaskowaniem oszustwa jakim jest wyidealizowane ja. Osoba, która gloryfikuje takie negatywne tendencje, wierząc, że dzięki nim udowodni swoją siłę i niezależność, wyższość i dystans będzie głęboko zażenowana „dobrocią” narzuconą przez wyidealizowane ja innej osoby i będzie postrzegała ją za słabość, bezbronność, chorą zależność. Taka osoba kompletnie pomija fakt, że nic nie czyni człowieka tak bezbronnym jak duma; nic innego nie powoduje tak dużego strachu.

W większości przypadków obie tendencje są połączone. Zbyt surowe standardy moralne niemożliwe do osiągnięcie oraz poczucie dumy z nie bycia osobą bezbronną, z trzymania dystansu i z poczucia wyższości. Wspólne istnienie tych wzajemnie wykluczających się sposobów stanowi dla psychiki wyjątkową trudność. Nie trzeba dodawać, że nikt nie ma świadomości tych sprzeczności, dopóki nie jest na zaawansowanym etapie niniejszej pracy.
Istnieje o wiele więcej stron, możliwości, indywidulanych pseudo-rozwiązań łączących wszelkiego rodzaju wzajemnie wykluczające się tendencje. Wszystkie one muszą zostać odnalezione samodzielnie.

Rozważmy teraz kilka ogólnych skutków istnienia wyidealizowanego ja i kilka następstw. Ponieważ nie da się spełnić standardów i żądań wyidealizowanego ja, a mimo to nie ustajesz w próbach podtrzymania ich, pielęgnujesz w sobie wewnętrzną tyranię najgorszego rodzaju. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo niemożliwe jest bycie tak idealnym, jak wymaga tego od ciebie wyidealizowane ja, i nie przestajesz się biczować, potępiać i czuć jak kompletna porażka za każdym razem, kiedy zostaje ci udowodnione, że nie możesz spełnić jego wymagań. Za każdym razem, kiedy nie jesteś wystarczający, aby spełnić fantastyczne wymagania wyidealizowanego ja, zalewa cię poczucie beznadziejnej bezwartościowości i ogarnia przygnębienie. Czasami to ostatnie uczucie może być świadome, lecz w większości przypadków nie jest. Nawet jeśli zdajesz sobie z niego sprawę, nadal nie rozumiesz całego znaczenia niemożliwości spełnienia tego czego od siebie wymagasz. Kiedy starasz się ukryć swoje reakcje na „porażkę” stosujesz specjalne środki, aby uniknąć patrzenia na nią. Jednym z najpowszechniejszych sposobów jest obarczenie winą za „porażkę” świata zewnętrznego, innych ludzi, życia.

Im bardziej starasz się utożsamiać z obrazem wyidealizowanego ja, tym trudniej jest porzucić iluzję, za każdym razem, kiedy świat stawia cię w pozycji, w której nie możesz dłużej utrzymać tej maskarady. Wiele osobistych kryzysów częściej opiera się na tym dylemacie niż na trudnościach zewnętrznych. Stają się one później dodatkowym utrapieniem wykraczającym poza obiektywną trudność. Istnienie tych trudności powinno być dla ciebie dowodem, że nie jesteś swoim wyidealizowanym ja, co ograbia cię z fałszywej pewności siebie, którą starałeś się sztucznie posiąść dzięki stworzeniu wyidealizowanego ja. Istnieją typy osobowości, które doskonale wiedzą, że nie da się utożsamiać z wyidealizowanym ja. Wiedzą to wszystko w niezdrowy sposób. Rozpaczają, uważają, że powinni móc sprostać stawianym sobie wymaganiom. Całe ich życie przenika poczucie porażki, podczas gdy poprzedni typ osobowości doświadcza tego uczucie na bardziej świadomym poziomie, tylko kiedy okoliczności zewnętrzne i wewnętrzne skumulują się i ukażą prawdę o wyidealizowanym ja – iluzję, pozory, nieszczerość. Sprowadza się to do stwierdzenia: „Wiem, że jestem niedoskonały, ale udaję, że nie jestem.” Nie mówiąc już o tym, że nieszczerość jest stosunkowo łatwa, gdy racjonalizuje się ją przez sumienność, szlachetne standardy i cele, oraz pragnienie bycia dobrym.

Szczere pragnienie ulepszenia siebie prowadzi do zaakceptowania własnej osobowości taką, jaka jest obecnie. Jeśli takie podstawowe założenie jest główną siłą rządzącą twoją motywacją do osiągnięcia perfekcji, żadne odkrycie miejsca, w którym nie dorastasz do swoich ideałów nie wrzuci cię w depresję, niepokój, i poczucie winy, ale wręcz przeciwnie wzmocni cię. Nie będzie potrzeby wyolbrzymiania “zła” omawianej cechy, nie będziesz też się bronił przed nią stosując wymówkę, że jest to wina innych, życia, losu. Zdobędziesz obiektywne spojrzenie na siebie w tej kwestii, a ono uwolni cię. Przyjmiesz pełną odpowiedzialność za wadliwe nastawienie, chętnie ponosząc wszelkie konsekwencje. Kiedy jednak odgrywasz wyidealizowane ja, niczego bardziej się nie boisz niż wzięcia odpowiedzialności za swoje niepowodzenia, gdyż jest to równoznaczne ze stwierdzeniem „Nie jestem moim wyidealizowanym ja.”

Poczucie porażki, frustracji i przymusu, a także winy i wstydu to najbardziej wyróżniające się sygnały, że twoje wyidealizowane ja jest aktywne. Z wszystkich emocji ukrytych w głębi duszy, właśnie te odczuwasz świadomie.
Wyidealizowane ja zostało powołane do życia, abyś zyskał pewność siebie, a dzięki temu ostatecznie szczęście i najwyższą przyjemność. Im silniejsza obecność tego typu ja, tym bardziej znika prawdziwa pewność siebie. Ponieważ nie możesz sprostać jego standardom, myślisz o sobie jeszcze gorzej niż na początku. Jasnym więc jest, że prawdziwa pewność siebie może powstać tylko kiedy usunie się super strukturę, tego bezlitosnego tyrana, twoje wyidealizowane ja.

To prawda, że mógłbyś mieć pewność siebie, gdyby wyidealizowana ja naprawdę było tobą; i gdybyś mógł spełnić jego wymagania. Ponieważ jest to niemożliwe, i ponieważ w głębi duszy doskonale wiesz, że zupełnie nie jesteś taki, jak myślisz, że powinieneś być, dzięki „super ja” budujesz dodatkową niepewność, powstają kolejne błędne koła. Pierwotna niepewność, która miała zniknąć dzięki powstaniu wyidealizowanego ja, systematycznie rośnie. Jest jak kula śnieżna i ma coraz gorsze skutki. Im bardziej niepewnie się czujesz, im surowsze stają się wymagania super struktury lub wyidealizowanego ja, tym mniej jesteś w stanie im sprostać, i tym bardziej niepewnie się czujesz. To ważne, żeby zobaczyć, jak działa takie błędne koło. Nie stanie się to, dopóki i chyba że staniesz się w pełni świadomy pokrętnych, subtelnych nieświadomych przejawów istnienia wyidealizowanego ja w twoim indywidualnym przypadku. Zapytaj siebie, w jakich obszarach szczególnie przejawia się wyidealizowane ja. Jakie przyczyny i skutki są z nim powiązane?

Kolejnym drastycznym skutkiem tego problemu jest wciąż rosnące oddalenie od prawdziwego ja. Wyidealizowane ja jest oszustwem. Jest sztywną sztucznie stworzoną imitacją żywej istoty ludzkiej. Możesz wypełnić je wieloma aspektami swojego prawdziwego bytu, mimo to pozostanie sztucznym konstruktem. Im więcej przekazujesz mu swojej energii, osobowości, procesów myślowych, koncepcji, pomysłów i ideałów, tym więcej siły zabierasz centrum swojej istoty, które samo w sobie jest podatne na rozwój. Centrum twojej istoty jest jedyną częścią ciebie, prawdziwego ciebie, która może żyć, wzrastać i istnieć. Jest to jedyna część, która może tobą odpowiednio pokierować. Funkcjonuje wykorzystując wszystkie twoje możliwości. Jest elastyczne i intuicyjne. Już same jego uczucia są prawdziwe i słuszne, nawet jeśli, obecnie, nie są jeszcze w pełni w prawdzie i rzeczywistości, w doskonałości i czystości. Jednak uczucia prawdziwego ja działają w doskonałości odpowiedniej do tego, kim teraz jesteś, nie mogą być czymś więcej w żadnej sytuacji w twoim życiu. Im więcej zabierasz z tego centrum życia, aby wprowadzić do robota, którego stworzyłeś, tym bardziej oddalasz się od prawdziwego ja, osłabiasz i zubażasz je.
W toku niniejszej pracy, często spotkałeś się z zagadkowym i przerażającym pytaniem: „Kim naprawdę jestem?” Jest ono wynikiem rozbieżności i walki pomiędzy rzeczywistym (prawdziwym) i fałszywym ja. Tylko jeśli znajdziesz odpowiedź na to najbardziej fundamentalne i głębokie pytanie, twoje centrum życia odpowie i będzie działać wykorzystując cały swój potencjał, podobnie stanie się z intuicją, a ty staniesz się spontaniczny, wolny od wszystkich przymusów, ufający swoim uczuciom, ponieważ dasz im szansę na dojrzałość i rozwój. Uczucia staną się dla ciebie tak samo godne zaufania jak twoja moc rozumowania i twój intelekt.

Wszystko to prowadzi do odnalezienia siebie. Zanim jednak to się stanie, trzeba będzie pokonać wiele przeszkód, co wydaje się walką między życiem i śmiercią. Wciąż myślisz, że potrzebujesz wyidealizowanego ja, aby żyć i być szczęśliwym. Kiedy już zrozumiesz, że tak nie jest, będziesz mógł porzucić pseudo-ochronę, która sprawia, że utrzymanie i kontynuowanie wyidealizowanego ja wydaje się niezbędne. Kiedy już zrozumiesz, że wyidealizowane ja miało rozwiązać konkretne problemy w twoim życiu wykraczające poza twoją potrzebę szczęścia, przyjemności i bezpieczeństwa, zobaczysz błędne założenie tej teorii. Kiedy już postawisz kolejny krok i zobaczysz szkody jakie wyidealizowane ja wyrządziło w twoim życiu, odrzucisz je jako obciążenie, którym tak naprawdę jest. Żadne przekonywania, teorie czy słowa, które usłyszysz nie zmuszą cię do porzucenia wyidealizowanego ja, jedynie zrozumienie jaki problem to ja miało pierwotnie rozwiązać oraz jakie zniszczenia poczyniło i nadal czyni, pozwoli pozbyć się tego obrazu wszystkich obrazów.

Nie trzeba dodawać, że ty także szczególnie dokładnie musisz rozpoznać, jakie są twoje określone wymagania i standardy, a następnie musisz dostrzec ich niedorzeczność i niemożliwość spełnienia. Kiedy dotyka cię uczucie poważnego niepokoju i depresji, pomyśl o tym, że twoje wyidealizowane ja właśnie czuje się kwestionowane i zagrożone, albo przez twoje własne ograniczenia, albo przez innych lub przez życie. Zauważ pogardę do siebie, która leży u podstaw niepokoju lub depresji. Kiedy jesteś w nieopanowany sposób zły na kogoś, zastanów się, czy nie jest to uzewnętrznienie gniewu na siebie samego za życie niezgodnie ze standardami twojego fałszywego ja. Nie pozwól, aby uszło mu to na sucho dzięki wymówce o problemach zewnętrznych, które są przyczyną depresji lub strachu. Spójrz na tę kwestię z nowej perspektywy. Twoja prywatna i osobista praca pomoże ci w tej drodze, jednak potrzebujesz pomocy innych osób. Kiedy już zrobisz znaczny postęp, zobaczysz, że większość zewnętrznych problemów jest bezpośrednim lub pośrednim skutkiem rozbieżności pomiędzy twoim potencjałem a standardami twojego wyidealizowanego ja i tym, jak sobie poradziłeś z konfliktem.

Tak więc, kiedy przejdziesz do tego szczególnego etapu pracy, zaczniesz rozumieć dokładną naturę twojego wyidealizowanego ja: jego żądania, wymagania od siebie i innych, wszystko po to, aby utrzymać iluzję. Kiedy już w pełni zobaczysz, że to co uważałeś za godne pochwały jest tak naprawdę dumą i udawaniem, zyskasz najbardziej znaczące zrozumienie, które pozwoli ci osłabić wpływ wyidealizowanego ja. Wtedy i tylko wtedy, zrozumiesz, jak ogromną karę wymierzyłeś sam sobie. Ponieważ za każdym razem, kiedy nie spełniasz wymagań, a tak się na pewno dzieje, czujesz się tak zniecierpliwiony, podirytowany, że twoje uczucia rozpędzają się do kuli śnieżnej pełnej furii i gniewu na siebie samego. Ta furia i gniew są często przenoszone na innych ludzi, gdyż nie do zniesienia jest świadomość nienawiści do samego siebie. Można to przerwać, jeśli odsłoni się cały proces i zobaczy go w pełni, w świetle. Nawet jeśli twój gniew zostaje wyrzucony na innych nadal ma wpływ na ja i może na wiele sposobów doprowadzić do chorób, wypadku, straty i zewnętrznych porażek.

Kiedy postawisz pierwszy krok na drodze do porzucenia wyidealizowanego ja, doświadczysz uczucia wolności jak nigdy wcześniej. Wtedy naprawdę znów się odrodzisz; pojawi się twoje rzeczywiste ja, a ty pozostaniesz z nim, skupiony wokół niego. Właśnie wtedy naprawdę się rozwiniesz, nie tylko na krawędziach zewnętrznych, które mogły nie podlegać dyktaturze wyidealizowanego ja, ale w każdym pełnym aspekcie swojego bytu. Zmieni to bardzo wiele. Najpierw nadejdą zmiany w twoich reakcjach na życie, wydarzenia, siebie samego i innych. Już zmienione reakcje będą zdumiewające, ale krok po kroku sprawy zewnętrzne także ulegną zmianie. Twoja nowa postawa przyniesie nowe skutki. Pokonanie swojego wyidealizowanego ja oznacza pokonanie ważnego aspektu dwoistości pomiędzy życiem a śmiercią.

Obecnie nie jesteś nawet świadomy presji wywieranej przez wyidealizowane ja, poczucia wstydu, upokorzenia, ujawnienia, którego się boisz i czasem czujesz, napięcia i przymusu. Jeśli od czasu do czasu masz przebłysk powyższych emocji, nadal nie łączysz ich jeszcze z nierzeczywistymi wymaganiami twojego wyidealizowanego ja. Tylko po całkowitym ujrzeniu tych nierzeczywistych oczekiwań i ich często sprzecznych nakazów będziesz mógł je odrzucić. Zdobyta w ten sposób początkowa wolność wewnętrzna pomoże ci radzić sobie w życiu i utrzymać się w nim. Nie będziesz już dłużej musiał rozpaczliwie trwać z wyidealizowanym ja. Samo wewnętrzne działanie polegające na trzymaniu się ja tak kurczowo tworzy dominującą atmosferę ogólnego trzymania się wszystkiego. Czasem przeżywamy to na sposób zewnętrzny, ale częściej jest to cecha lub nastawienie wewnętrzne. Wraz z postępem w nowej fazie pracy, wyczujesz i poczujesz to wewnętrzne naprężenie i stopniowo zauważysz podstawowe szkody jakie wyrządza. Na przykład uniemożliwia porzucenie wielu opinii, przesadnie utrudnia przejście przez jakąkolwiek zmianę, która spowodowałaby wydobycie radości i ducha żywotności w życiu. Nie wychodzisz poza siebie a przez to działasz przeciwko życiu w jednym z jego podstawowych aspektów.

Moje słowa nie wystarczą, bardziej musicie poczuć to co mam na myśli. Będziecie dokładnie wiedzieli, kiedy osłabiliście wasze wyidealizowane ja, ponieważ w pełni zrozumiecie jego funkcję, przyczyny i skutki. Zyskacie wtedy ogromną wolność oddania siebie życiu, ponieważ nie będziecie już dłużej musieli chować niczego przed sobą i przed innymi. Będziecie mogli trwonić siebie w życiu, jednak nie w sposób chory i nierozsądny, ale zdrowo tak jak robi to sama natura. Właśnie wtedy poznacie piękno istnienia.

Nie możecie podchodzić do tej najważniejszej części swojego życia stosując koncepcje ogólne. Tak jak zawsze, nieistotne codzienne reakcje, widziane z tej perspektywy, przyniosą pożądane skutki. Kontynuujcie więc samo poszukiwania oparte na nowych wnioskach, bądźcie cierpliwi, gdyż może to zająć sporo czasu i kosztować trochę wysiłku.

Jeszcze jedno: Różnica pomiędzy rzeczywistym a wyidealizowanym ja często nie jest kwestią ilości a jakości. Oznacza to, że początkowa motywacja tych ja jest inna. Trudno będzie to wpierw dostrzec, ale ta różnica stanie się dla was stopniowo jasna po tym jak zrozumiecie wymagania, sprzeczności i sekwencje przyczynowo-skutkowe. Kolejnym ważnym czynnikiem jest czas. Wyidealizowane ja chce być doskonałe, zgodnie z jego określonymi wymaganiami, ale natychmiast. Rzeczywiste ja wie, że nie można być doskonałym, wie, że jest dalekie od ideału i nie cierpi z tego powodu.

Rzeczywiste ja jest złożone ze wszystkiego czym w danym momencie jesteś. Oczywiście posiadasz swój podstawowy egocentryzm, ale dasz sobie z nim radę, jeśli przyznasz się do niego. Możesz się nauczyć go rozumieć i zmniejszać jego działanie z każdym nowym odkryciem. Wtedy w pełni doświadczysz prawdy mówiącej, że im bardziej jesteś egocentryczny, tym mniej masz pewności siebie. Wyidealizowane ja wierzy w dokładną odwrotność tego twierdzenia. Jego żądania doskonałości motywują powody czysto egocentryczne, a właśnie egocentryzm sprawia, że niemożliwe jest poczucie pewności siebie.

Wspaniała wolność związana z „powrotem do domu” oznacza znalezienie drogi powrotnej do prawdziwego ciebie. Wyrażenie „powrót do domu” jest często używane w literaturze i nauczaniu duchowym, jest równie często błędnie rozumiane. Uważa się, że oznacza powrót do świata duchowego po śmierci fizycznej, jednak to o wiele więcej. Można doświadczyć wielu śmierci, w każdym kolejnym życiu na ziemi, jeśli jednak nie odnalazłeś swojego rzeczywistego ja, nie możesz wrócić do domu. Możesz się zgubić i takim pozostać, dopóki nie odnajdziesz drogi do centrum swojego bytu. Z drugiej strony możesz odnaleźć drogę do domu tu i teraz, kiedy nadal znajdujesz się w ciele. Kiedy odważysz się stać się prawdziwym sobą, nawet gdy wydaje ci się, że będziesz kimś o wiele gorszym niż wyidealizowane ja, zobaczysz, że będziesz kimś o wiele lepszym. Odnajdziesz spokój bycia w domu będąc w sobie samym. Odnajdziesz bezpieczeństwo. Odnajdziesz funkcję jako pełna istota ludzka. Złamiesz stalowy bicz wymagającego przełożonego, którego zasad nie sposób przestrzegać. W końcu zrozumiesz co naprawdę znaczą pokój i bezpieczeństwo. Raz na zawsze przestaniesz szukać ich za pomocą fałszywych środków.

Czy macie jakieś pytania?

PYTANIE: Więc prawdziwe ja nie ma dwóch dusz, żadnej dwoistości?
ODPOWIEDŹ: Oczywiście, że nie. Dwoistość przestaje istnieć w momencie zaakceptowania siebie jako istoty po części dobrej i złej, składającej się częściowo z ja wyższego a częściowo z niższego. Te dwie strony połączą się ze sobą i będą żyć w pokoju, kiedy zaakceptujesz, że obie nosisz w sobie. Wtedy część niższa może stopniowo się rozwinąć i wyrosnąć ze swojej ślepoty. Jednak tak długo jak nie pogodzisz się z faktem, że jesteś dobry i zły jednocześnie, tak długo jak będziesz walczyć przeciwko temu „złu” i wierzyć, że nie możesz go tolerować będziesz się zmagać z dwoistością. Dzięki akceptacji swojego niższego ja stopniowo możesz je pokonać, jak również dwoistość pomiędzy ja niższym i wyższym. Nie akceptując takiego stanu tylko zwiększasz dwoistość. To samo dotyczy życia i śmierci. Dzięki akceptacji śmierci, dwoistość pomiędzy życiem a śmiercią zmniejsza się stopniowo, dopóki całkowicie nie zniknie. Walcząc ze śmiercią, podobnie jak z niższym ja, zwiększasz dwoistość.

PYTANIE: Czy możesz nam powiedzieć co miał na myśli Goethe mówiąc: „We mnie dwie dusze mają mieszkanie”?
ODPOWIEDŹ: Można by uznać, że mówił o wyższym i niższym ja. Lub też, że miał na myśli dwoistość pomiędzy wyidealizowanym i rzeczywistym ja. Brak pokoju pomiędzy wyższym i niższym ja prowadzi do powstania wyidealizowanego ja. Te dwie dwoistości są od siebie wzajemnie zależne. Widzicie, im bardziej wyidealizowane je wkładane jest pomiędzy życie a rzeczywiste ja, tym mniej to ostanie może się rozwijać, tym więcej się kurczy i nie może w pełni działać.

PYTANIE: We współczesnej psychologii często słyszymy słowo schizofrenia stosowane do określenia osób psychotycznych. Według tego co mówisz, dziś i poprzednio, wszyscy jesteśmy rozczłonkowani i podzieleni. Czy dwoistość jest tylko kwestią stopnia podzielenia?
ODPOWIEDŹ: Tak, chodzi o stopień, intensywność i ilość obszarów osobowości wchodzącej w skład dwoistości. Dla klinicznie chorych, obszary, w których nie akceptują siebie są przytłaczające. Dla bardziej normalnej osoby, która może w życiu funkcjonować, wyidealizowane ja może zawładnąć całą osobą, ale nie traci ona pewnego poczucia rzeczywistości.

PYTANIE: Na ostatnim wykładzie nauczyliśmy się, że ważne jest zmierzenie się ze śmiercią, żeby żyć w pełni. Obecnie jest dużo rozgłosu wokół procesu Adolfa Eichmanna. Chciałbym zadać następujące pytania. Po pierwsze, czy możemy i powinniśmy spróbować zmierzyć się ze śmiercią milionów nieszczęśników, aby nauczyć się czegoś dla siebie samych? Po drugie, czy zdrowo jest wskrzeszać okres śmierci i zniszczenia? Po trzecie, czy ludzkość może wyciągnąć jakąś pozytywną lekcję z powrotu do tamtych czasów?
ODPOWIEDŹ: Na początku odpowiem na pytanie: Czy można się czegoś nauczyć na temat życia i śmierci jakiejkolwiek innej kwestii? To zależy wyłącznie od ciebie, człowieka, bez względu na to czy potrafisz lub chcesz się czegoś nauczyć. Jeśli zaś chodzi o lekcję o śmierci, ośmielę się powiedzieć, że każda osoba musi przejść przez taką lekcję osobiście, czy poprzez dosłowną fizyczną śmieć, czy też przez wiele codziennych małych śmierci, które ostatnio omówiłem.
W tym sensie, myślę, że to bardzo niebezpieczne zakładać, że jedna osoba może się nauczyć czegoś poprzez tragedię innej osoby. Jest to niebezpieczne, gdyż doprowadza do poczucia samozadowolenia, które może skończyć się biernym, albo i aktywnym okrucieństwem. Taka osoba może godzić się na okrucieństwo w na pozór nieszkodliwy i subtelny sposób. Niektórych rzeczy można się nauczyć tylko samemu ich doświadczając. Istnieją inne sposoby na nauczenie się, przynajmniej teoretycznie, poprzez doświadczenia innych ludzi, jeśli jest się na to otwartym i gotowym. Jednakże, doświadczenie pokazuje, że większość z nas otrzymuje lekcję indywidualną w oparciu o własne błędy, nie poprzez błędy popełniane przez innych, ani doświadczenia zdobyte przez innych. W odosobnionych przypadkach, jeśli taka sytuacja zaistnieje, tym lepiej. Nie ma jednak ogólnego prawa, które mówiłoby, że jedna konkretna droga bardziej sprzyja uczeniu się niż inna. Teoretycznie można się czegoś nauczyć z każdego zdarzenia w życiu. Zazwyczaj prościej jest otrzymać lekcję z własnych małych nic nieznaczących rozczarowań niż z tragedii innej osoby.
Co zaś do drugiego pytania, drodzy przyjaciele, nie mogę na nie odpowiedzieć definitywnym tak czy nie, gdyż znów wszystko zależy od jednostki. Przypomnienie sobie okresu zniszczenia i okrucieństwa może być pozytywną lekcją dla jednostki, ale także dla całej ludzkości. Ale poprzez te zdarzenia można także otrzymać lekcję negatywną. W ten sam sposób, można otrzymać lekcja pozytywną i negatywną bez wskrzeszania tego okresu. Nie ma jasnego tak czy nie. Nie ma jednej trafnej odpowiedzi na żadną z tych dwóch alternatyw.
Tak długo jak rządzi nami przede wszystkim mściwość, nienawiść, zemsta, a emocje te dominują, nie dostaniecie żadnej lekcji. Jeśli jednak, główna motywacja jest szczera i naprawdę bardziej konstruktywna niż destruktywna – nie tylko ogłaszana, ale naprawdę przeżyta i odczuta – lekcja będzie pozytywna. Z drugiej jednak strony, niewskrzeszanie jej może także pochodzić z negatywnej motywacji, takiej jak tchórzostwo, strach, obojętność, oportunizm i rezygnacja. W takim wypadku jest to lekcja negatywna. Niewracanie do tematu okrucieństwa może także wynikać z prawdziwej mądrości, która wie, że prawa boskie zajmą się wszystkim. Nie oznacza to jednak, że kryminaliści nie powinni cierpieć konsekwencji swoich czynów. Podejście związane z wzięciem na siebie odpowiedzialności za ukaranie innej istoty ludzkiej jest czymś kompletnie innym niż podejście uniemożliwiające popełnienie kolejnych okrucieństw poprzez leczenie kryminalistów z ich choroby – jeśli w ogóle mają chęć zaakceptować pomoc.

PYTANIE: W jakim stopni ludzie powinni przyjąć na siebie odpowiedzialność za wymierzenie kary kryminalistom?
ODPOWIEDŹ: Karanie nie należy do ludzi. Kierunkiem waszego działania powinno być, i pewnego dania będzie, wzięcie na siebie odpowiedzialności za to, że przestępstwa popełniane są poprzez błędne wartości, systemy, złą edukację i nastawienie. Dzięki zrozumieniu tej zależności zmieni się środek ciężkości, z kary na uzdrawianie. Należy dokładnie unikać możliwości popełnienia kolejnych przestępstw poprzez ograniczenie wolności zewnętrznej kryminalistów, przy jednoczesnej pomocy w zdobywaniu ich wolności wewnętrznej na drodze leczenia. Dla przestępcy ta metoda nadal będzie odczuwalna jako kara, ponieważ pogwałcenie wolności osobistej, a także bolesny proces uleczania duszy, może być tak samo trudny jak śmierć czy życie w więzieniu, tyle że będzie o wiele bardziej konstruktywny. Wszystko to nadejdzie pewnego dani.

Obyście wszyscy znaleźli prawdę i pomoc i dalsze oświecenie poprzez słowa, które wam dziś przekazuję. Musicie jednak zrozumieć i oczekiwać, że szczególnie teraz, rozumienie teoretyczne nic wam nie przyniesie. Tak długo jak moje słowa pozostaną tylko teorią, nic wam nie pomogą. Kiedy rozpoczniecie lub będziecie kontynuować pracę w tym kierunku i pozwolicie sobie poczuć i przyjrzeć się swoim reakcjom emocjonalnym związanym z wyidealizowanym ja, oznaczać to będzie, że zrobiliście znaczący postęp we własnym wyzwoleniu i odnalezieniu siebie w najbardziej prawdziwym tego słowa znaczeniu.

A teraz najdrożsi, każdy z was niech otrzyma naszą miłość, siłę, błogosławieństwo. Bądźcie w pokoju, bądźcie w Bogu.

 

Przekład z języka angielskiego: Katarzyna Hylińska