+48 697 101 474 kontakt@pathwork.com.pl

Pathwork Guide Wykład nr 47, Wydanie z 1996 r. 27 lutego 1959 r.

Pobierz wykład w PDF: Wewnętrzny mur

Pozdrowienia w imieniu Pana. Błogosławieństwa dla was wszystkich, drodzy przyjaciele. Błogosławiona jest ta godzina. Każda istota ludzka pragnie dążyć do doskonałości, do zdolności kochania i do prawdziwej dobroci, do światła i prawdy. Pragnienie to żyje w boskiej iskrze każdej istoty, ale w swoim czystym stanie nie zawsze przenika przez wszystkie warstwy niedoskonałości, które ją otaczają. Widzimy to tak, jakby słońce świeciło przez brudną szybę, a promienie wychodzące po drugiej stronie przybierały zamglone odcienie.

Ale, drodzy przyjaciele, oprócz tego pragnienia Wyższego ja, pragnienie doskonałości pochodzi również od niższego ja. Tak jest w przypadku wszystkich ludzi, którzy zdali sobie sprawę, że egoizm i samolubne cele nie przynoszą wielu pożądanych rezultatów. Gdybyście służyli tylko celom waszego podstawowego niższego ja, z pewnością nie bylibyście kochani i podziwiani. Dlatego pragnienie dobra jest również samolubne. Zrozumcie to i rozpoznajcie w sobie, że pragnienie dobra niekoniecznie i nie wyłącznie pochodzi od waszego Wyższego ja. Jest to mylący punkt dla wielu istot ludzkich. Jasność możecie uzyskać tylko wtedy, gdy uświadomicie sobie swoje emocje, pragnienia i motywacje. Wtedy można oddzielić czyste intencje od tych samolubnych. To poczucie zagubienia jest czasami tak silne, że wiele osób nie jest pewnych, czy podążać za pragnieniem dobra, szczególnie po odkryciu samolubnych pobudek. Z pewnością powinniście nadal dążyć do dobra w sobie i w swoich działaniach, ale jednocześnie trzeba mieć jasność co do tego, w jakim stopniu wasze pragnienie jest zabarwione egoizmem. Konflikt ten często nie jest jeszcze świadomy. Zdajecie sobie sprawę z tego, że pragniecie dobra, prawdy i piękna, ale jest też w was głos, który pyta wyraźnie: „Czy to naprawdę czysta dobroć, czysta bezinteresowność, jeśli zrobię to czy tamto?”. Jesteście zdezorientowani i niepewni  co do własnych dobrych pobudek.

Tylko bardzo ślepi, ci którzy są jeszcze duchowymi niemowlętami, szukają samolubnych celów i wierzą, że ich samolubstwo posłuży ich celom. Ktokolwiek wyszedł z duchowego niemowlęctwa, wie bardzo dobrze, że służenie własnym celom często przynosi większe szkody niż opieranie się takim samolubnym impulsom. Na tym poziomie człowiek przekroczył najbardziej prymitywny etap, ale nie osiągnął jeszcze etapu, w którym pragnienie samolubstwa zostało emocjonalnie porzucone. Jest to etap, na którym znajduje się większość z was i to właśnie tą walką się zajmujemy. Pierwszym krokiem jest zawsze rozpoznanie znaczenia różnych pragnień, motywacji i uczuć. Od tego momentu ścieżka staje się łatwiejsza. Rozpoznajcie, gdzie wasze pragnienie dobra pochodzi z poziomu waszej boskiej iskry, a gdzie nie. Gdy uzyskacie jasność, nie tylko zrobicie  kolejny krok w samopoznaniu, ale to rozpoznanie – choć w żadnym wypadku nie pochlebne ani wygodne – zapewni wam dodatkowy spokój umysłu. Dzieje się tak od momentu, w którym w pełni zaakceptujecie fakt, że egoizm zajmuje w was więcej miejsca, niż byliście skłonni przyznać wcześniej. Gdy porzucicie marzenie o byciu doskonalszym niż jesteście obecnie, zaczniecie stawać twarzą w twarz z samym sobą w prawdziwym tego słowa znaczeniu.

Zejście z tego piedestału jest zdrowe ; a zdrowie, emocjonalne lub inne, musi mieć na was bardzo dobry wpływ. Prawda jest zawsze zdrowa i kojąca, gdy człowiek podejmie wewnętrzną decyzję, by już z nią nie walczyć. W miarę jak istota ludzka rozwija się duchowo i dojrzewa emocjonalnie, samoświadomość rozwija się na coraz głębszych poziomach. Na najbardziej powierzchownym poziomie rozwoju „dobro” jest czynione na zewnątrz, ale człowiek świadomie ukrywa samolubne i złe myśli. W obliczu takiej sytuacji istnieją dwie formy zachowania. Na tej ścieżce człowiek stara się w duchu prawdziwego zrozumienia i pokory zaakceptować siebie takim, jakim jest w danej chwili, a także zaakceptować swoją niezdolność do zmiany. Posiada również odwagę, aby przyznać się przed samym sobą, że doskonałość jest wciąż daleko, pomimo zewnętrznych dobrych uczynków, które wykonujecie głównie w celu dostosowania się i zdobycia podziwu. Inną alternatywą jest racjonalizowanie, usprawiedliwianie i zadufane w sobie „wyjaśnianie” skrywania takich złych lub niemiłych pragnień, jednocześnie szukając samousprawiedliwienia w niedociągnięciach innych. Można to nazwać hipokryzją. Wiele osób należy do tej kategorii.

Tego typu zachowanie jest tak trywialne i elementarne, że nie musimy się nim specjalnie zajmować, jest ono oczywiste i nie wymaga dalszego omawiania. Sprawa staje się nieskończenie trudniejsza, gdy ta sama hipokryzja staje się subtelniejsza i jest głębiej ukryta. Dobre pragnienia nakładają się na te egoistyczne, które są tłumione i spychane do nieświadomości. Jest to częściowo spowodowane szczerymi dążeniami wyższego ja, a częściowo samolubnymi intencjami niższego ja. To właśnie tutaj zaczynają się ludzkie konflikty, które czynią duszę chorą i słabą. Jesteśmy tym zaniepokojeni, ponieważ nie ma istoty ludzkiej, której by to nie dotyczyło w taki czy inny sposób. Im bardziej tłumicie samolubne intencje, tym więcej zamieszania i nieporządku w was powstaje. Istnieje tu podstawowe nieporozumienie: zdajecie sobie sprawę, że pierwsza kategoria, najbardziej prymitywna forma hipokryzji, jest niesmaczna, dlatego tłumicie swoje prawdziwe emocje z powodu błędnego wniosku, że nie ma innej alternatywy. Albo próbujecie pozbyć się tych niewłaściwych pragnień ze swojej świadomości, ponieważ (tak wam się wydaje) musielibyście być jak ci hipokryci, których nie podziwiacie za ich postawy.

Ignorujecie trzecią alternatywę, która jest jedyną zdrową; jej podejście wiedzie do doskonałości, do której dążycie: stawienia czoła złym pragnieniom i przyznania się do nich bez poddawania się im, a jednocześnie bez tłumienia ich istnienia. Początek jest zawsze najtrudniejszy, a jest nim uporządkowanie swoich emocji, odnalezienie ich znaczenia, stawienie czoła wszystkiemu, od czego odwróciliście swój wzrok.

Im więcej uczycie się szczerości wobec samych siebie, tym głębiej prawda może przeniknąć do rdzenia duszy. Ale zanim dotrzecie do sedna, trzeba wiele zrobić. Gdziekolwiek świadome emocje, opinie, myśli, wnioski i pragnienia są oddzielone od tych, które są nieświadome, możemy dostrzec mur w ludzkiej duszy. Wszyscy wiecie, że myśli i uczucia tworzą formy subtelnej materii, która jest tak samo realna jak wasza materialna substancja. Tak więc ta ściana jest rzeczywistością i niestety, często większą rzeczywistością niż sama materia, ponieważ ta ostatnia jest o wiele łatwiejsza do zniszczenia niż niektóre z tych ścian.

To, co znajduje się po tej stronie muru, to to, co widzicie i to, co wiecie; za nim trzymacie wszystko, co jest niewygodne do konfrontacji. Przechowujecie tam nie tylko swoje wady i słabości, ale także wszystko, co wprawia was w zakłopotanie i przerażenie.

Z powodu nieświadomego błędnego wniosku, nadal boicie się wszystkiego, co jest zamknięte za ścianą i nie pozwalacie sobie stawić temu czoła. Czym jest duchowa substancja tego muru, moi przyjaciele?

Substancja duchowa nie jest materiałem, który wybraliście, tak jak wtedy, gdy budujecie coś w świecie materialnym; w tym przypadku wybieracie materiał zgodnie ze swoimi upodobaniami i potrzebami, a materiał nie ma z wami nic wspólnego. Z drugiej strony, substancja duchowa jest wynikiem waszego  myślenia, odczuwania, bycia, czyli tego, co nadaje jej formę. Nie możecie używać czegoś, czego nie macie, a macie tylko to, czym jesteście. Istotą tego muru jest częściowo wasza nieskuteczna dobra wola wynikająca z błędnych wniosków i ignorancji. Nie zapominajcie, że celem tego muru jest ukrycie wszystkiego, co negatywne, a jedną z motywacji tego pragnienia jest źle zastosowana dobra wola.

Częściowo składa się ona również z tchórzostwa, dumy, samowoli i niecierpliwości.

Wasze zniecierpliwienie rośnie, ponieważ w swojej ignorancji chcecie osiągnąć doskonałość szybciej, po prostu wznosząc ten mur i zamykając to, czego wyeliminowanie zajęłoby znacznie więcej czasu i wysiłku. Jesteście zbyt niecierpliwi i zbyt leniwi, by naprawdę zająć się tym, co kryje się za murem. Wszystkie te tendencje są materiałami budowlanymi muru w twojej duszy.

W miarę postępów na ścieżce samopoznania i doskonałości, człowiek powoli zaczyna wyciągać pewne wzorce i postawy zza muru i transponować je do świadomości. Wszyscy z was znają proces, w którym się to odbywa. Jest to praca, którą popieram i której nauczam. W tym procesie mur się cofa. Im więcej wychodzi zza muru, tym mniej zachowań pozostaje za nim zamkniętych. To dobra praca, która musi trwać i nie powinna ustawać. Ale, moi przyjaciele, ten mur musi pewnego dnia się rozpaść, jeśli chcecie być naprawdę zdrowi i kompletni. Dopóki zachowujecie w sobie jakąkolwiek część tego muru, bez względu na to, jak bardzo udało wam się sprawić, by się cofnął, nie jesteście jeszcze całością. Nie funkcjonujecie tak, jak Bóg chciał, byście działali. Dlatego waszym celem musi być całkowite zniszczenie tego muru. W większości przypadków nie da się tego zrobić od razu, a jeśli podejmie się pochopną próbę, ludzie mogą cierpieć z powodu załamań i wszelkiego rodzaju innych komplikacji. W wielu przypadkach zaleca się cofnięcie ściany i stopniowe podnoszenie tego, co znajduje się za nią. W ten sposób ściana nie tylko się cofa, ale jeśli praca jest prawidłowo wykonana, sama substancja słabnie. W przeciwnym razie może się udać usunąć pewne rzeczy i zepchnąć ścianę nieco w tło, ale pozostanie ona w pełnej mocy – być może nawet się wzmocni. Za chwilę wyjaśnię, jak to się może stać i jak można odeprzeć to zagrożenie.

Pozwolę sobie jeszcze raz podkreślić, jak ważne jest, aby być świadomym konieczności pewnego dnia zburzenia swojego muru. Może i powinno to nastąpić bez nadmiernego wstrząsania osobowością człowieka. Duchowe odrodzenie może nastąpić dopiero po zniknięciu muru. Wtedy będziecie nadzy wewnętrznie, przed waszym Stwórcą, przed wami samymi, ponieważ konieczne jest stanie się tak nagim, pustym, aby Boska Substancja mogła was wypełnić i zakorzenić się w was. Tak długo, jak istnieje wasz sztywny mur, nawet jeśli jest słaby, nawet jeśli znacznie ustąpił, Boska Substancja będzie nieskuteczna w takim samym stopniu, w jakim mur jest silny; to znaczy, im silniejszy mur, tym mniejszy efekt Boskiej Substancji czekającej, by was wypełnić.

Tak więc, drodzy przyjaciele, wy wszyscy, którzy z powodzeniem pracowaliście na tej ścieżce, spróbujcie uświadomić sobie i zwizualizować ten mur w sobie. Można to osiągnąć w medytacji, obserwując swoje reakcje, wtedy będziecie wiedzieć, gdzie znajduje się ta szczególna ściana. Gdy już ją zlokalizujecie, łatwiej będzie się jej całkowicie pozbyć.

A teraz powiem o niebezpieczeństwie, którego należy się wystrzegać. Jest to ryzyko dobrego startu w wydobywaniu pewnych ukrytych prądów zza muru, ale jednocześnie nieświadomego wzmacniania tego muru poprzez stosowanie półśrodków. Kiedy i jak to się dzieje? Dzieje się tak, gdy prawdziwa myśl, nauka, filozofia lub uznanie służy jako kamuflaż, za którym nadal się ukrywacie. To zdarza się bardzo często, moi przyjaciele. Żadna prawda nie jest wolna od tego typu przeznaczenia. Wielu ludzi poszukuje prawdy; a ta  może dotrzeć do was wieloma kanałami. Ale bez względu na to, jak szczere są te poszukiwania, prawie każdy chce oprzeć się konfrontacji z pewnymi rzeczami wewnątrz. Te dwa sprzeczne pragnienia mogą współistnieć; jedno szuka prawdy, a drugie może wykorzystać te prawdy do wzmocnienia muru. Można zatem ukryć swoje wady, konflikty emocjonalne, lęki i negatywne tendencje za prawdą. W swojej tępej i powierzchownej wersji to nadużycie prawdy jest łatwe do rozpoznania. Można je rozpoznać u każdego fanatyka, u każdego, kto sztywno trzyma się dogmatów jakiejkolwiek religii. Taka osoba może wyrządzać wszelkiego rodzaju krzywdy, niewłaściwie reagować, podczas gdy głosi wybraną przez siebie prawdę religijną.

Ale nie zapominajcie, że w zasadzie to samo dzieje się u prawie każdej istoty ludzkiej, tylko w subtelniejszy sposób. A jeśli rozwiniecie swoją intuicję, bardzo dobrze usłyszycie i zauważycie ten wzorzec, gdy któryś z waszych braci lub sióstr jemu ulegnie. Możecie się temu sprzeciwić, ale zignorujecie fakt, że robicie to samo, tylko używacie innej prawdy jako tarczy. Może to być prawda religijna, duchowa, metafizyczna, filozoficzna; może to być czysta etyka i moralność, bez żadnych implikacji religijnych; może to być psychologia lub psychoanaliza. Wiele teorii, terminów i wyrażeń, których używacie, jest prawdziwych i jako takie są dobre. Ale w momencie, gdy są używane w ten sposób, są nadużywane i dlatego tracą swoją ważność. Stają się martwe, sztywne i pozbawione znaczenia. Żadna prawda nie będzie wolna od tego losu, jeśli nie będziecie czujni, jeśli nie będziecie uważać na tę tendencję w sobie. Również nauki, których wam udzielam, mogą być nadużywane w ten sam sposób. Oczywiście nigdy nie robi się tego celowo, lecz nieświadomie. Na przykład, gdy używacie pewnych terminów i nie czujecie już ich prawdziwego znaczenia, nadszedł czas, aby sprawdzić, czy nie wpadliście nieświadomie w tę pułapkę. Możecie nawet ukryć się za prawdziwym rozpoznaniem siebie, powiedzmy; za obrazem, błędnym wnioskiem lub pewnymi wadami, które odkryliście. Możecie się za tym chować, możecie używać tego jako zewnętrznej fasady waszego muru. To tak, jakby coś w was mówiło: „Idę tak daleko, ale nie dalej. Jestem gotów przyznać się do tego i owego, ale nie więcej”. Przyznanie się do pewnych wad i wewnętrznych negatywności uspokoi tych, którzy pomogą mi dotrzeć do sedna mojej istoty. Nikt nie może wtedy powiedzieć, że jestem niegotowy. Ale tego, co naprawdę mnie niepokoi, nie ujawnię dobrowolnie. Znalazłem dobry sposób, by móc dalej się ukrywać”.

Być może wszystko to brzmi dla was dziwnie i nadal nie rozumiecie, o co mi chodzi. Postaram się wyjaśnić to trochę dokładniej. Załóżmy, że zaczęliście podążać tą ścieżką z dobrą wiarą i dobrą wolą i poczyniliście postępy. Dokonaliście pewnych ważnych odkryć. Przeszliście przez etap, w którym wasz opór przed stawieniem czoła samemu sobie przejawiał się w znajdowaniu wymówek i racjonalizacji, by nie podążać tą ścieżką, pomimo jej poszukiwania. W ten sposób przełamaliście pierwszy opór i znacznie zepchnęliście ścianę na dalszy plan, pozwalając pewnym informacjom wyjść na jaw. W tym momencie jesteście już na właściwej ścieżce, podczas gdy wcześniej walczyliście tylko o to, by na nią wejść. Ale nie wyobrażajcie sobie, że teraz wszystkie opory zostały pokonane na dobre. Tak długo, jak podtrzymujecie mur, opór jest nieunikniony, a jedynie jego forma i manifestacja będą inne. Podczas gdy wcześniej żywiliście różnego rodzaju wątpliwości, obawy, wymówki i preteksty przed wejściem na tę ścieżkę, teraz pracujecie nad tym i odkrywacie ją wciąż , ale z pewnymi zastrzeżeniami. Aby uzasadnić te zastrzeżenia, wykorzystujecie teraz swoje dotychczasowe odkrycia i rozbudowujecie je. Możecie nawet pozwolić im urosnąć do nieproporcjonalnego znaczenia, aby uniemożliwić sobie głębszą eksplorację siebie. Używacie tych samych słów raz za razem, aż stają się one sztywne i nie niosą już ze sobą żywej siły życiowej.

 A wszelka prawda musi tak właśnie działać, jeśli już tego nie robi, jeśli słowa stały się automatyczne, nadszedł czas, aby przyjrzeć się sobie z tego punktu widzenia i ponownie odnaleźć swoją ścianę. Gdy zdacie sobie z tego sprawę, będziecie mogli stoczyć zdrową bitwę ze swoją ignorancją i oporem. Tylko i wyłącznie wy sami możecie odkryć, kiedy i w jaki sposób chowacie się za swoim murem i jakiej prawdy nadużywacie. Tylko badając swoje uczucia, wsłuchując się w swoje emocje, możecie uzyskać odpowiedź. Fakt, że pokonaliście początkowy opór i odnieśliście pierwsze zwycięstwo jest, przynajmniej w większości przypadków, kamieniem milowym wskazującym, że nie zejdziecie z tej ścieżki ponownie. Nie oznacza to jednak, że inne opory nie stoją otworem, że inne zwycięstwa nie muszą zostać odniesione. Pomimo tego, że nigdy być może nie zejdziecie z tej ścieżki, możecie utknąć w pewnym punkcie i kręcić się w kółko, nie wnikając głębiej. Dzieje się tak, gdy prawda i prawdziwe odkrycia są używane jako kryjówki.

Nieświadomość jest wrodzonym przeciwnikiem rezygnacji ze swoich podstępów. Uznaje ujawnienie się za poważne niebezpieczeństwo. Jest ignorantem i wyciąga całkowicie błędne wnioski w tym względzie, podobnie jak w wielu innych. Dlatego jest przeciwna temu, by mur się rozpadł i wymyśla wszelkiego rodzaju sztuczki, aby uniemożliwić wam pracę w tym kierunku, bez względu na to, jak dobre mogą być wasze intencje. Powinno to być dla was ostrzeżeniem, pokazującym wam, jaki może być punkt zagrożenia w tym czasie, w jakim kierunku należy spojrzeć wewnątrz siebie, aby odnieść dalsze zwycięstwa i wniknąć głębiej w wasze dusze. Teraz będziecie wiedzieć, z jakiej perspektywy do siebie podejść, aby uniknąć stagnacji.

Czy jest to dla was jasne, moi przyjaciele? Czy macie jakieś pytania na ten temat? Jeśli nie ma ich teraz, być może po przeczytaniu wykładu i zastanowieniu się nad nim zadacie je następnym razem.

Zastanówcie się dobrze nad tym, co powiedziałem. Wskazałem na ukryte, subtelne niebezpieczeństwo. Jeśli naprawdę pragniecie zburzyć mur, stać się pustymi i nagimi w swojej duszy, to poczujecie dość wyraźnie, gdzie i w jaki dokładnie sposób istnieje wasz własny mur. Zawsze łatwiej jest go dostrzec w drugiej osobie, ale zupełnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że istnieje on w nas samych. Możecie ukrywać się za inną prawdą, za innym rozpoznaniem, ale możecie też ukrywać się tak samo jak ta druga osoba. Przyjaciele, zabierzcie swoje intencje do modlitwy. Proście Boga, by pomógł wam najpierw dostrzec mur, a następnie dał wam odwagę i pokorę, by go zburzyć.

A teraz, zanim przejdziemy do pytań, chciałbym powiedzieć, że pojawił się plan utworzenia drugiej mniejszej grupy, podobnej do pierwszego tak zwanego „wewnętrznego kręgu” . Bardzo byśmy to zalecali. W takiej wspólnej pracy grupowej można wiele osiągnąć. Możecie pomagać sobie nawzajem. Każdy z was, kto pracuje w zespołach zajmujących się wyszukiwaniem obrazów, powinien zaangażować się w dodatkową pracę grupową, w której można omawiać swoje problemy, trudności i sukcesy. Jednocześnie pomoże to wielu osobom stworzyć więź między sobą. Zachęcamy i błogosławimy to przedsięwzięcie.

A teraz, drodzy przyjaciele, jestem gotowy na wasze pytania.

PYTANIE: Czy prądy,  w znaczeniu  psychologicznego wyrażenia, którym się posługujecie,  są używane przez nieświadomy lub świadomy umysł jako instrument?  Innymi słowy, czy nieświadomy lub świadomy umysł jest narzędziem, czy są one połączone lub identyczne?

ODPOWIEDŹ:  Nie możemy powiedzieć, że jest tak czy inaczej. Prąd jest w rzeczywistości wynikiem twoich uczuć, myśli, emocji, postaw. Jest to suma twoich świadomych i nieświadomych skłonności i cech. To jest to, co tobą rządzi i prowadzi twoje życie i to, co ci się przydarza, do określonych kanałów.

Weźmy na przykład nurt samowoli. On tam jest. Używasz go, świadomie lub nieświadomie, to bez różnicy. Używanie samowoli generuje prąd, a ten z kolei wywołuje efekt. Prąd samowoli nie jest samowolą jako taką. Jest to samowola w działaniu. Samowola może być uśpiona, nieużywana. Wtedy prąd byłby słaby lub tak ukryty w swoich skutkach, że osobowość nigdy nie dowiedziałaby się, co je wywołuje. Ale jeśli jest używana, nawet na poziomie nieświadomości, nawet jeśli nie manifestuje się jako taka, nawet jeśli manifestuje się w bardzo okrężny i ukryty sposób, jej manifestacja jest spowodowana przez prąd. Wyobraź to sobie jako coś w rodzaju elektryczności. Pewne warunki są niezbędne do wytworzenia prądu elektrycznego. To jest dokładnie to samo. Prąd elektryczny jest wynikiem warunków, które mogą go wywołać. Czy to jest jasne?

PYTANIE: Ale świadomy lub nieświadomy umysł byłby wtedy instrumentem czy  magazynem?

ODPOWIEDŹ:  Cóż, magazyn to nie to samo co instrument. To umysł go wytwarza, umysł nieświadomy lub świadomy. Można powiedzieć, że to osobowość, składająca się ze świadomego i nieświadomego umysłu, go wytwarza. Dlatego nie jest to instrument. Instrument jest czymś pasywnym. Ale umysł aktywnie wytwarza prądy.

PYTANIE: Gdzie kończy się „muszę”, a zaczyna obowiązek?  Jak rozróżnić te dwa pojęcia?

ODPOWIEDŹ: Przymus lub konieczność jest zawsze wynikiem nieprawdziwych, mieszanych i niejasnych motywacji. Obowiązek jest czymś całkowicie dobrowolnym. Jeśli wypełniasz obowiązek bez przymusu, robisz to, ponieważ tak zdecydowałeś. Może to być coś, co życie wydaje się na tobie wymuszać. Ale kiedy rozpoznasz, że nie możesz żyć całkowicie tak, jak byś chciał, że życie przynosi sytuacje i kłopoty, które trzeba zaakceptować, niezależnie od tego, czy je lubimy, czy nie, zdrową postawą jest powiedzenie „tak” życiu takiemu, jakie ono jest. Wtedy dobrowolnie przyjmujesz na siebie obowiązek. Jeśli nie akceptujesz tego emocjonalnie i wykonujesz obowiązek, ponieważ nie masz innego wyboru, działasz pod presją, wbrew swojej woli, wtedy jest to „przymus”. Nauczyłem cię na przykład, że niedoskonałości życia powinny być akceptowane w tym duchu. Obejmuje to również rzeczy, które stają się twoim obowiązkiem. Ten, kto nieustannie buntuje się przeciwko tym niedoskonałym warunkom, nawet jeśli ten bunt może być całkiem nieświadomy, działa wbrew swojej woli, jak dziecko, które jest zmuszane do posłuszeństwa. Dojrzała postawa jest postawą wolności. Ten prawdziwy rodzaj wolności nie oznacza, że zawsze można robić dokładnie to, co się chce, ale że akceptuje się to, co konieczne z ochotnym duchem, z wewnętrznym „tak”. Innymi słowy, granica polega na bardzo drobnym rozróżnieniu między powiedzeniem „tak” narzuconemu lub nieuniknionemu obowiązkowi, a zmaganiem się z nim i byciem zmuszonym do zaakceptowania go wbrew własnej woli. Różnica leży w naszym nastawieniu.

PYTANIE: Jaki jest związek i różnica między aurą danej osoby a jej obecną sferą – lub obrazem duszy?

ODPOWIEDŹ:  Są to całkowicie różne kwestie. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Sfera jest budowana przez czyny, myśli, postawy i uczucia danej osoby. Nie zmienia się szybko, ponieważ zmiana osobowości nie może nastąpić szybko. Dlatego sfera jest bardziej statyczna i taka pozostanie, dopóki osobowość się nie zmieni. Jest ona produktem życia danej osoby, a następnie stanie się jej duchowym domem.

Aura jest emanacją osobowości i nie ma nic wspólnego bezpośrednio z tym, co budujesz. Być może najlepiej wyjaśnimy to w ten sposób:  Sfera jest wynikiem twojej aktywności. Aktywność ta może być również nieświadoma. Jest to aktywność twojej duszy. Aura jest produktem twojego stanu pasywnego. Jest produktem tego, co w tobie jest stanem bycia. Jest tym, czym jesteś, a nie tym, co robisz. To najlepszy sposób, w jaki mogę to wyjaśnić. Nie mam innych słów. Jeśli chodzi o ich manifestację, różnica jest znacząca. Jasnowidz może zobaczyć aurę danej osoby, która emanuje z ciał subtelnych i przenika ciało fizyczne. Odzwierciedla ona, w zmieniających się kolorach, różne nastroje, choroby ciała i duszy, podstawowy typ charakteru, jakim jesteś. Sfera duchowa, którą budujesz swoją aktywnością, może być widziana przez bardzo niewielu jasnowidzów, chyba że otrzymają taki wzrok z naszą pomocą w określonym celu. Jest to coś, co nie każdy człowiek nosi w sobie. Nie mogę tego wyrazić w żaden inny sposób. Wiem, że jest to trudne do zrozumienia, ale będziesz musiał jak najlepiej wykorzystać moje słowa w takiej formie jakiej usłyszałeś.

PYTANIE: W związku z twoim wykładem na temat autorytetu, czy mógłbyś udzielić jakiejś dalszej rady osobie, która odkrywa, że w przypadku określonej formy autorytetu jest nieświadomie stróżem prawa, ale świadomie jest zdecydowanym łamaczem prawa do granic ostrej niechęci, nieżyczliwości i nietolerancji wobec tego konkretnego autorytetu?

ODPOWIEDŹ:  Chętnie odpowiem na to pytanie. Po rozpoznaniu, że nieświadomie jest się strażnikiem prawa, podczas gdy świadomie buntuje się, szczególnie przeciwko pewnej formie autorytetu, kładzie się podwaliny pod zmianę. Bez tego rozpoznania nic nie można zmienić. Następnym krokiem jest to, co powtarzam wielokrotnie:  Obserwuj swoje reakcje w codziennym życiu z poziomu tej perspektywy: „Co czuję?  Jaki chciałbym być?  Dlaczego reaguję w ten sposób?  Co kryje się za tą reakcją?  Jakie emocje powodują, że w jednym przypadku reaguję tak, a w drugim dokładnie odwrotnie?  Dlaczego raz stoję na straży prawa, a raz je łamię?”.

Kiedy w końcu uda ci się odpowiedzieć na te pytania, ucząc się uświadamiać i wyrażać swoje emocje, zrozumiesz głębsze warstwy swojej istoty, które są odpowiedzialne za reakcje, które niedawno odkryłeś. Ale nie są to jeszcze ostateczne odpowiedzi. One jedynie do nich prowadzą.

Stale i z dystansem obserwuj swoje codzienne reakcje. Znajdź swoje nastawienie do nich i ucz się od nich, aby dowiedzieć się, co się za nimi kryje. To już samo w sobie jest w dużym stopniu czynnikiem leczącym. Co więcej, robiąc to wszystko bez pośpiechu, bez napięcia, ale ze stałą wytrwałością, zobaczysz wszystkie błędne wnioski, które są związane z takimi postawami. Ważną rzeczą jest wtedy przemyślenie tych wniosków, aby zobaczyć, dlaczego i w jaki sposób są one błędne oraz jaki byłby właściwy wniosek. Kultywuj ten proces zadawania pytań i obserwuj, jak emocje – które działają wolniej niż mechanizm mózgowy – wciąż trzymają się swoich starych wzorców. Wtedy te emocje zaczną się stopniowo zmieniać, na początku prawie niezauważalnie. To jedyny sposób, moi przyjaciele.

W związku z tym chciałbym wspomnieć o czymś, co niedawno powiedziałem podczas prywatnej sesji, ponieważ uważam to za wystarczająco ważne dla was wszystkich.

Autorytet to nie tylko to, co emocjonalnie reprezentuje wroga, ograniczające siły, które zabraniają ci robić to, co chcesz. Autorytet może być również reprezentowany dla ciebie osobiście przez ludzi, których kochasz najbardziej, ponieważ jesteś od nich zależny. Większość z was przechodzi przez to w dzieciństwie. Po okresie dzieciństwa sytuacja ta może się powtórzyć u osoby dorosłej w nieco innej wersji.

Kochasz swoich rodziców, a mimo to są oni dla ciebie autorytetem. Konflikt powstał właśnie dlatego, że ich kochałeś. Możesz zastanawiać się, jak rozwiązać problem, który polega na tym, że nie możesz przestać czuć się zależnym od osoby, którą kochasz i dlatego ta osoba staje się twoim autorytetem. Odpowiedź na to pytanie brzmi: zbadaj swoją miłość i znajdź właściwy środek. Jedna skrajność to niezdolność do zrzeczenia się siebie, a zatem całkowita niezdolność do kochania; a także strach i samowola, które są zbyt silne i uniemożliwiają odpuszczenie sobie. Drugą skrajnością jest przesadna zależność wynikająca z tendencji do odpuszczania zbyt wiele w złym kierunku. Ilekroć występuje brak równowagi, dominują niezdrowe i szkodliwe prądy, a równowaga musi zostać ustanowiona poprzez uświadomienie sobie problemu i spojrzenie mu prosto w twarz, dopóki nie rozpoznasz jednej z tych dwóch niewłaściwych skrajności. Najczęstszą tendencją jest nie poddawanie się jaźni w ogóle. Spójrz na to jeszcze raz. Po prostu uznaj to i módl się o przewodnictwo i uznanie. Wtedy, krok po kroku, twoje emocje znajdą właściwą środkową ścieżkę.

Osoba, dla której ukochana istota staje się autorytetem z powodu przesadnej zależności, nauczy się, że w zdrowej i prawdziwie kochającej relacji daje się siebie w całości, ale i zachowuje siebie w nowy sposób, który nie pozostawia osobowości zniewolonej i zależnej. Musi ona odzyskać odnowione i bardziej wolne „ja” niż kiedykolwiek wcześniej istniało, odpuszczając całe swoje„ja”. Strach przed porzuceniem siebie jest bardzo powszechnym błędem i częstą przyczyną chorób. Istnieją jednak również przypadki, w których występuje odwrotna skrajność. Jednak przeciwieństwa są teraz bardziej podobne i bliższe sobie, niż mogłoby się wydawać. Prawdziwe wyrzeczenie wybierze właściwą drogę i właściwe okoliczności, w których nadużycie nigdy nie jest możliwe, w których dojrzałość drugiej osoby jest równa własnej. Niedojrzała osoba ślepo wybierze obiekt, który może wykorzystać wyrzeczenie się jej istoty. A strach przed tym tworzy skrajność zakazującą jaźni jakiegokolwiek wyrzeczenia. Dojrzałość to świadome zrozumienie, które z kolei podnosi zdolności intuicyjne, które dokonają właściwego wyboru, w którym nikt nie odniesie nienależnej korzyści.

PYTANIE: Jak świat duchowy osądza osobę, która szuka prawdy, ale ucieka od siebie i wybiera łatwą drogę?

ODPOWIEDŹ: To zależy całkowicie od rozwoju danej osoby. Nie od każdego oczekuje się tego samego. Są ludzie, którzy ograniczają się do tego, by starać się żyć dobrze i nie popełniać przestępstw, którzy prowadzą przeciętnie przyzwoite życie. To wszystko, czego można od nich oczekiwać. Muszą włożyć w to cały swój wysiłek. To wszystko, do czego są zdolni w tym wcieleniu. Taka osoba znajdzie większe spełnienie niż ta, która wyrusza na tę ścieżkę bez przekonania i zatrzymuje się w połowie. Ta druga osoba może nie robić wszystkiego, co w jej mocy. Wy, istoty ludzkie, zawsze macie tendencję do osądzania wszystkich jednakowo. Nie możemy tego robić, ponieważ każdy jest w innym wieku duchowym. Każdy osiągnął inny etap rozwoju w różnych aspektach swojej osobowości. Należy wziąć pod uwagę różne podstawowe czynniki. Cechy, mocne strony i zadania są różne w zależności od poprzednich wcieleń. Jeśli, na przykład, ktoś zdolny do poszukiwania i zmierzenia się z samym sobą zrezygnuje z lenistwa, dumy lub z jakichkolwiek innych pobudek, kierując się prawem najmniejszego wysiłku, rezultat będzie odczuwalny dla tej istoty. W świecie duchowym nie osądzamy w moralizatorski sposób, nie karzemy. To wszystko jest błędne. Sami wymierzacie sobie karę. Jeśli działasz wbrew własnemu planowi, jeśli nie robisz tego, co zamierzałeś zrobić, kiedy przyszedłeś do tego życia, przyciągasz do siebie okoliczności, które ostatecznie zapędzą cię w kozi róg, a to dla twojego własnego dobra. Można to zaobserwować u niektórych osób. Życie zapędza ich w kozi róg nie dlatego, że Bóg ich karze, ale dlatego, że uruchomili pewne działania, które są sprzeczne z ich planem życia. Kiedy plan życia zostaje naruszony, sam plan zaczyna działać w taki sposób, aby doprowadzić go do urzeczywistnienia. Jeśli wybór osobowości jest sprzeczny z tym planem, to z konieczności rozwija się on w inny sposób, niż gdyby dana osoba się go trzymała. Rezultat musi być jednak zawsze taki sam. Doświadczenia i element czasu z pewnością będą się różnić. Ale końcowy rezultat musi być taki sam, ponieważ plan życia działa w celu ustanowienia równowagi i harmonii. Im bardziej nieświadoma osobowość działa przeciwko brakowi równowagi i harmonii, tym bardziej nieharmonijny będzie proces jego ustanawiania, ale w końcu musi on nadejść. Taka jest uzdrawiająca siła natury. Ta sama uzdrawiająca siła działa w żywiołach, w organizmie, a także w duszy. Ilekroć coś próbuje zachwiać równowagę uniwersalnych sił, uzdrawiające siły natury interweniują, aby przywrócić równowagę. Ale ten sam proces może czasami przybrać formę wielkiego wstrząsu. W duszy, gdy siły te działają wbrew swojemu planowi, ma miejsce dokładnie ten sam rodzaj zaburzeń, co w przypadku burzy lub trzęsienia ziemi. Ale ostatecznie równowaga zostaje przywrócona, ponieważ tylko pozorne wstrząsy, które wywołujesz i które są lekarstwem natury, mogą skłonić cię do ponownego rozważenia kierunku, który obrałeś.

Przez długi czas ludzie mogą łudzić się, że wszystkie niepowodzenia w ich życiu wynikają z niesprawiedliwości, zła i niedociągnięć innych. Istnieje jednak granica tego, jak długo można w to wierzyć. W końcu pojawi się sytuacja, w której zostaniesz osaczony przez własne błędy, w której zostaniesz skonfrontowany z niezaprzeczalnym faktem, że sam sprowadziłeś na siebie cierpienie, a to cię obudzi i zmusi do zmiany kursu. Tak to właśnie postrzegamy. Znamy to dobroczynne prawo uzdrawiania, które istnieje we wszechświecie. A kiedy widzimy człowieka, od razu wiemy po formie jego duszy, czy żyje on całkowicie zgodnie ze swoim planem życia, czy tylko częściowo, błądząc trochę, ale nie na tyle, by całkowicie zgubić drogę, czy też żyje całkowicie nie po swojemu, w ten sposób powoli wytwarzając i budując warunki, które ostatecznie jawią się jako tragedia, ale które są niczym innym jak stworzeniem uzdrawiających sił natury. Moi najdrożsi przyjaciele, pozwolono mi przynieść błogosławieństwa dla was wszystkich i waszych bliskich, zarówno tutaj na Ziemi, jak i w świecie duchowym : błogosławieństwa uzdrowienia, błogosławieństwa miłości, siły i odwagi. Pozostańcie na tej ścieżce, moi drodzy. A ci z was, którzy jeszcze jej nie odnaleźli, módlcie się, aby Bóg objawił wam swoją wolę i swoją prawdę, która jest jedyną prawdą. Bądźcie otwarci i otwarci tylko na tę prawdę. Idźcie w pokoju, moi drodzy, przyjmijcie naszą miłość, która otacza każdego z was. A jeśli rozwiniecie swoje wewnętrzne czujniki, wszyscy będziecie wiedzieć, że nie jesteście sami. Zostańcie z Bogiem!