Wykład Pathwork No. 44 | 16 stycznia 1959
Pobierz wykład w PDF: Wyklad_Pathwork_44-Sila-milosci-erosa-i-seksualnosci
Najdrożsi przyjaciele, witajcie w imię Pańskie. Błogosławiona niech będzie ta godzina. Dzisiaj chcę porozmawiać o trzech wyjątkowych siłach działających we wszechświecie. Chodzi o przejawiającą się między płciami miłość, siłę erosa i siłę seksualności. Te trzy wyjątkowe zasady funkcjonują w całym wszechświecie, we wszystkich jego wymiarach – od najwyższego do najniższego. Od zawsze ludzie mają problem z rozróżnieniem tych sił, niewiele mówi się o ich istnieniu i różnicach między nimi. Przyjaciele, ta kwestia wywołuje tak wiele nieporozumień, że zrozumienie, jak jest naprawdę, bardzo wam się przyda.
Jedną z najpotężniejszych sił we wszechświecie, o ogromnym rozmachu i mocy oddziaływania, jest eros. Jego zadanie polega na budowaniu pomostu między seksem a miłością. Jeśli ktoś jest bardzo rozwinięty duchowo, siła erosa przeniesie go z krótkotrwałego uniesienia erotycznego w stan permanentnej czystej miłości. Na ogół jednak rzadko tak się zdarza, ponieważ nawet duży impet erosa może ponieść duszę tylko do pewnego miejsca. Jeśli człowiek nie nauczy się kochać, eros się rozpłynie, tak już musi być. Nauczyć się kochać: to znaczy nauczyć się kultywować w sobie jakości potrzebne, by zaistniała prawdziwa miłość. Tym, co podtrzymuje iskrę erosa jest przyswajanie nauki płynącej z miłości. Bez niej eros musi się wypalić – na tym właśnie najczęściej polegają problemy małżeńskie: większość osób jest niezdolna do czystej miłości i dlatego nie potrafi również stworzyć idealnego małżeństwa.
Siła erosa w wielu aspektach przypomina miłość. Eros budzi w człowieku uśpione impulsy, pozwala mu zdobywać się na wcześniej dla niego nieosiągalną bezinteresowność, czułość. Właśnie dlatego eros tak często mylony bywa z miłością. Z drugiej strony, ponieważ eros przejawia się jako pragnienie o wielkim natężeniu, równie często mylony bywa z instynktem seksualnym.
Przyjaciele, teraz pragnę wam przedstawić duchowe znaczenie erosa dla ludzkości. Bez tej siły wielu ludzi nigdy nie zaznałoby wspaniałego, pięknego uczucia, jakie niesie za sobą prawdziwa miłość. Bez erosa tęsknota za miłością skrywałaby się głęboko na dnie duszy i pragnienie miłości pozostawałoby mniejsze niż lęk przed nią.
Duszom, które nie są na bardzo wysokim poziomie rozwoju, eros przynosi najbliższe, dostępne im doświadczenie prawdziwej miłości. Eros wybudza duszę z ospałości, stanu wegetacji, czczego zadowolenia, sprawiając, że zaczyna ona wzrastać, przechodzi samą siebie. Kiedy pojawia się eros, najmniej rozwinięci ludzie potrafią wznieść się ponad siebie. Pod jego wpływem nawet kryminalista będzie chwilowo odczuwał, przynajmniej do jednej osoby, dobro, której wcześniej nie zaznał. Gdy pojawia się eros, nawet najwięksi egoiści przejawiają altruistyczne impulsy. Leniwi są w stanie pokonać swoją siłę inercji. Osoby uwiązane rutyną potrafią ot tak, bez wysiłku, porzucić swoje nawyki. Na krótką chwilę siła erosa wytrąca człowieka z poczucia separacji.
Eros przynosi duszy przedsmak jedności i uczy lękliwą psychikę człowieka tęsknoty za połączeniem. Im silniej ktoś doświadczy erosa, tym mniej satysfakcji będzie odnajdywać jego dusza w pseudobezpieczeństwie separacji. Pod wpływem siły erosa nawet bardzo skoncentrowany na sobie człowiek jest w stanie zdobyć się na poświęcenie. Jak więc widzicie, przyjaciele, eros umożliwia ludziom robienie rzeczy, które inaczej są dla nich niedostępne; rzeczy blisko związanych z miłością. Łatwo zrozumieć, dlaczego eros tak często jest z nią mylony.
Jaka w takim razie jest różnica między erosem a miłością? Miłość jest permanentnym stanem duszy. Może się objawić tylko wtedy, kiedy zostanie pod nią przygotowany grunt w postaci rozwoju i oczyszczenia. W odróżnieniu od erosa miłość nie pojawia się przypadkowo. Eros trafia człowieka z nagłą siłą, często biorąc go z zaskoczenia, a nawet wywołując w nim opór. Dopiero kiedy dusza ma solidne podstawy, jest przygotowana, dopiero wtedy eros może stać się pomostem do miłości między kobietą a mężczyzną.
Widzicie więc, jak bardzo ważną rolę odgrywa eros. Eros wyrzuca ludzi z kolein rutyny. Gdyby nie on, wielu z nich nigdy nie zaczęłoby świadomie szukać sposobów na zburzenie muru wokół siebie. Mur powoduje oddzielenie. Doświadczenie erosa zasiewa w duszy pragnienie jedności – która jest jednym z głównych zamiarów Planu Zbawienia. Dopóki dusza pozostaje w oddzieleniu, dopóty jej przeznaczeniem jest samotność i brak szczęścia. Doświadczenie erosa tworzy w człowieku tęsknotę za jednością – przynajmniej z jedną istotą. Na wyżynach duchowego świata jedność istnieje pomiędzy wszystkimi istotami – tak więc i z Bogiem. W sferze ziemskiej eros jest siłą napędową, niezależnie od tego, jak opacznie bywa rozumiane jej znaczenie. Siła erosa często bywa nadużywana, wykorzystywana przez człowieka dla samej przyjemności, dopóki ona trwa. Potencjał erosa, który nie jest wykorzystywany, aby kultywować miłość w duszy, w pewnym momencie się wyczerpuje. Jednak ziarno jego oddziaływania pozostaje zasiane w duszy.
Eros pojawia się nagle, na różnych etapach życia, nawet u tych osób, które boją się „zaryzykować” i porzucić stan oddzielenia. Niektórzy w obawie przed własnymi emocjami, w obawie przed życiem, nieświadomie będą robić wszystko, co w ich mocy, aby uniknąć wielkiego doświadczenia jedności. Choć ta obawa dotyczy wielu, tylko nieliczni nie doświadczyli jakiegoś otwarcia duszy w momencie spotkania z erosem. Takie spotkanie jest lekarstwem dla lękliwej, stawiającej opór duszy; niezależnie od tego, co się wydarzy potem, kiedy czynniki psychologiczne sprawią, że przyjdzie – na przykład – zmartwienie i utrata. Niektórzy ludzie, z reguły bardzo emocjonalni, choć miewają w życiu różne lęki, nie obawiają się erosa. Piękno doświadczenia erosa stanowi dla nich ogromną pokusę, często zachłannie na nią polują, przechodząc od jednej osoby do następnej. W ten sposób wykazują się emocjonalną ignorancją, nie rozumieją głębokiego znaczenia, jakie niesie za sobą eros. Nie są skłonni uczyć się czystej miłości. Wykorzystują siłę erosa dla własnej przyjemności, a kiedy ta wyczerpuje się w danej relacji, ruszają na polowanie gdzie indziej. Nawet jeśli takie nadużywające zachowanie wynika z ignorancji, trzeba będzie wziąć za nie odpowiedzialność i je naprawić. Dotyczy to również ludzi o bojaźliwej naturze, którzy próbują oszukać życie, ukrywając się przed erosem i tym samym pozbawiając duszę dostępu do cennego narzędzia rozwoju. Jednak nawet u tego typu osób, w większości znaleźć można w duszy czuły punkt, przez który eros potrafi się przedostać. Są jednak i tacy, którzy obudowali swoją duszę tak grubym murem dumy i strachu, że całkowicie unikają tego życiowego doświadczenia, tym samym pozbawiając się możliwości rozwoju. Ich lęk może wynikać z nieszczęśliwego doświadczenia z erosem wywodzącego się z poprzedniego życia. Może być też tak, że dusza zachłannie nadużywała piękna erotycznej siły bez przekształcania jej w miłość i w efekcie osobowość podjęła decyzję o większej ostrożności. Jeśli ta decyzja będzie zbyt sztywna, nastąpi przejście w drugą skrajność. W następnym wcieleniu pojawi się taki dobór okoliczności, by podążać za równowagą, aż do punktu, w którym dusza osiągnie stan harmonii, gdzie nie ma już skrajności. Mechanizm poszukiwania równowagi w kolejnych inkarnacjach dotyczy również wszystkich innych aspektów osobowości. Żeby względna harmonia mogła się pojawić, musi zostać osiągnięta równowaga między rozumem, emocjami i wolą.
Doświadczenie erotyczne zazwyczaj idzie w parze z popędem seksualnym, ale nie musi tak być zawsze. Te trzy siły – miłość, eros i seks – często przejawiają się zupełnie oddzielnie. Czasem występują w parach – takich jak eros i seks, albo eros i miłość (na tyle, na ile dusza jest zdolna do miłości), albo seks i namiastka miłości. Tylko w idealnych przypadkach wszystkie te siły harmonijnie się ze sobą przeplatają.
W każdym wymiarze egzystencji seksualność pełni rolę siły twórczej. W wysokich wymiarach moc seksualna tworzy życie duchowe, duchowe idee, koncepty i zasady. Na niższych poziomach czysta, nieduchowa siła seksualna tworzy życie i jego przejawy odpowiednie do danej sfery. Siła seksualna tworzy zewnętrzną powłokę, nośnik dla istoty, której przeznaczeniem jest życie w danej sferze.
Czysta, pozbawiona erosa i miłości, siła seksualna jest animalistyczna i całkowicie egoistyczna. Istnieje we wszystkich żyjących istotach: zwierzętach, roślinach i minerałach. Eros pojawia się na tym etapie rozwoju, w którym dusza wciela się w istotę ludzką. Z kolei czysta siła miłości pojawia się w wyższych wymiarach duchowych. Nie znaczy to, że eros i seks nie występują u bardziej rozwiniętych istot. Nie, po prostu w ich przypadku wszystkie siły występują w harmonii, wzajemnie się przenikają, uzupełniają, stając się coraz mniej samolubne. Nie zmienia to faktu, że również ludzie powinni dążyć do harmonijnego połączenia tych trzech sił.
Z rzadka i tylko przez pewien czas siła erosa może istnieć bez seksu i miłości. Mówi się wtedy o miłości platonicznej. Wcześniej czy później jednak, u osoby cieszącej się przeciętnym zdrowiem, dojdzie do splotu erosa i seksu. Siła seksualna, zamiast ulec stłumieniu, zostaje podchwycona przez erosa i obie zaczynają płynąć jednym nurtem. Im większe jest oddzielenie tych trzech mocy od siebie, tym mniej zdrowa jest osobowość.
Inną kombinacją, występującą często w związkach o długim stażu, jest współistnienie prawdziwej miłości i seksu pozbawione erosa. Dopóki te trzy siły się nie połączą, miłość nigdy nie zaistnieje w pełni. Mimo to, w związkach tego typu występuje czułość, partnerstwo, wzajemny szacunek i relacja czysto seksualna, z której dawno uleciał eros. Jednak w pewnym momencie relacji seksualnej zacznie doskwierać brak erosa. Przyjaciele, ten problem dotyczy większości małżeństw. Niemal każdy głowi się nad tym, jak podtrzymać iskrę erosa, która się ulatnia, gdy do związku wkrada się rutyna. Wszyscy znacie i potraficie wyczuć moment, kiedy z małżeństwa znika to „coś”, co było na początku relacji – teraz możecie się przyjrzeć tej sytuacji z perspektywy trzech omawianych dzisiaj sił. Tą iskrą, której zaczyna brakować, jest właśnie eros. Można odnieść wrażenie, że małżeństwo to beznadziejna sprawa, wikłająca was w błędne koło pogoni za niedościgłym ideałem. Przyjaciele, nie jest tak.
W idealnej miłosnej relacji dwóch osób powinny występować wszystkie trzy siły. Wydajecie się nie mieć większych trudności z miłością – mało kto zawiera związek małżeński bez choćby woli kochania. Nie mówię teraz o ekstremalnych sytuacjach. Mówię o relacji zawiązanej pod wpływem dojrzałego wyboru, w której partnerzy wpadają w pułapkę rutyny, ponieważ eros się ulotnił. Podobnie jest z seksem. Obecna u większości zdrowych osób siła seksualna często – w szczególności u kobiet – zaczyna zanikać, kiedy związek opuszcza eros. Wtedy mężczyzna może zacząć szukać go gdzie indziej. Kiedy eros zniknie, prędzej czy później ucierpi na tym relacja seksualna.
W jaki sposób możecie zatrzymać erosa? Moi drodzy, to bardzo ważne pytanie. Erosa można zatrzymać tylko wtedy, kiedy użyje się go jako pomostu w drodze do prawdziwej relacji miłosnej, partnerstwa miłosnego w najgłębszym sensie tego słowa. Ale jak to zrobić?
Zobaczmy najpierw, co jest głównym elementem siły erosa. Kiedy się temu przyjrzeć, wyjdzie na jaw, że jest nim wola poszukiwań, poznania duszy drugiej istoty. Pragnienie to żyje w każdej stworzonej duszy. Wrodzona siła życiowa musi w końcu wyzwolić jednostkę z oddzielenia. Eros wzmacnia ciekawość poznania drugiej osoby. Dopóki jest coś nowego do odkrycia w drugiej osobie i dopóki ty dajesz się poznawać, eros pozostanie żywy. W momencie, gdy uwierzysz, że dowiedziałeś się już wszystkiego o drugiej osobie, i że ona już nie może się nic więcej o tobie dowiedzieć, eros ulotni się. Tak już po prostu jest. Twoim dużym błędem jest to, że wierzysz, że poznanie duszy – twojej lub drugiej osoby – ma jakieś granice. Kiedy osiągasz punkt pewnego poznania – zazwyczaj dosyć powierzchownego – wydaje ci się, że już dowiedziałeś się wszystkiego. Porzucasz poszukiwania i osiadasz na laurach, wybierając spokojne życie.
Do tego momentu przywiodła cię przemożna siła erosa. Dalej zaprowadzić cię może tylko twoja wola, by odkrywać nieprzebraną głębię duszy drugiego człowieka i dawać się dogłębnie poznać. Tylko w ten sposób sprawisz, że eros stanie się pomostem do miłości. Wszystko zależy od tego, czy jest w tobie wola, by nauczyć się kochać. Tylko wtedy możesz podtrzymywać iskrę erosa w relacji miłosnej. Tylko w ten sposób będziesz odnajdywać drugą osobę i będziesz dawać się odnaleźć. W tym procesie nie ma ograniczeń, ponieważ dusza jest nieskończona i wieczna i całego życia nie starczy, by ją poznać. Nigdy nie dotrzesz do punktu, w którym będziesz mógł powiedzieć, że poznałeś duszę drugiej osoby w całości, ani że sam się dałeś całkowicie poznać. Dusza jest żywa, a to, co żywe, nigdy nie jest statyczne. Zawsze ma zdolność odsłaniania coraz głębszych warstw. Tak, jak wszystko, co z natury swojej jest duchowe, dusza także podlega ciągłej zmianie, ruchowi. Duch oznacza życie, a życie to ciągła zmiana. Dlatego dusza nigdy nie może zostać poznana do końca. Gdyby ludzie zdawali sobie z tego sprawę, mogliby zobaczyć małżeństwo jako wspaniałą, pełną przygód podróż, podczas której nieustannie ukazują się nowe horyzonty. Niestety na ogół małżonkowie pozwalają się ponieść sile erosa tak daleko, jak to możliwe, i na tym poprzestają. Tymczasem eros powinien być traktowany jako inicjator. Gdy jego pierwotny potencjał się wyczerpie, trzeba odnaleźć w sobie wolę, by podążać dalej, siłą własnego rozpędu. Tylko w ten sposób można wnieść erosa w prawdziwą miłość małżeńską.
Boski plan przewiduje dla ludzi małżeństwo. Jednak jego celem nie jest wyłącznie prokreacja – ona jest tylko jednym ze szczegółów. Z duchowego punktu widzenia małżeństwo ma umożliwiać duszy odsłanianie się i ciągłe poszukiwanie nowego spojrzenia na drugiego człowieka. Im bardziej to się udaje, tym małżeństwo jest szczęśliwsze, bardziej stabilne, ugruntowane i mniej zagrożone rozpadem. Poszukujące małżeństwo wypełnia swój duchowy cel.
Jednak zazwyczaj rzadko które małżeństwo funkcjonuje tak w praktyce. Kiedy osiągasz pewien etap zażyłości i przyzwyczajenia, wydaje ci się, że już w pełni poznałeś tę drugą osobę. Nawet nie przychodzi ci na myśl, że tak naprawdę ona w ogóle cię nie zna. Być może zna niektóre twoje aspekty, ale to by było na tyle. Poznawanie drugiej osoby i odsłanianie siebie samego to proces, który wymaga wewnętrznego zaangażowania i uważności. Mało kto chce się na to zdobyć. Zamiast tego ludzie często podejmują wzmożone, kompensacyjne działania, podczas gdy wewnętrznie popadają w stan spokojnego uśpienia, pielęgnując iluzję, że udało im się nawzajem poznać siebie w pełni. To pułapka. W najgorszym razie jest to początek końca, w najlepszym – kompromis, który sprowadza na ciebie dręczącą, niezaspokojoną tęsknotę. Związek ulega stagnacji, przestaje żyć, choć nadal może mieć wiele przyjemnych cech.
Przyzwyczajenie to wielka pokusa. Wprowadza w bezwład i ospałość i sprawia, że człowiek zarzuca swoje starania i przestaje być uważny.
Z biegiem lat ludzie tworzący pozornie satysfakcjonujący związek będą musieli zmierzyć się z jednym z dwóch wyzwań. Po pierwsze może być tak, że jedna lub obie osoby świadomie i otwarcie zaczną okazywać swoje niezadowolenie. To niezadowolenie jest związane z pragnieniem duszy, by ciągle się rozwijać, szukać i dawać się znaleźć, przełamując w ten sposób poczucie oddzielenia. Równocześnie inne aspekty osobowości mogą tkwić w bezwładzie i lęku przed połączeniem. W większości przypadków prawdziwa przyczyna tego niezadowolenia nie jest uświadomiona. Czasami również nieświadomy jest sam brak satysfakcji. W pewnym momencie niezadowolenie w związku zaczyna przeważać nad pokusą ospałego, bezpiecznego komfortu. Wtedy w małżeństwie pojawia się zakłócenie. Partnerzy, albo jedno z nich, popadają w ułudę, że z kolejną osobą byłoby inaczej. Jeśli w tym momencie nastąpi kolejne uderzenie erosa, ta fantazja się wzmocni. Dopóki nie nadejdzie prawdziwe zrozumienie sytuacji, człowiek będzie przechodził od jednej relacji do drugiej, powodowany jedynie początkową siłą erosa.
Druga możliwość jest taka, że pokusa pozornego spokoju przeważy. Wtedy partnerzy pozostają w związku, który w niektórych obszarach może być nawet satysfakcjonujący, jednak wewnątrz ich duszy ciągle będzie się odzywać wielka niespełniona potrzeba. Mężczyźni, z natury bardziej aktywni i skłonni do przygód, mają tendencję do poligamii i przez to częściej niż kobiety odczuwają pokusę niewierności. Widzicie więc, jaki powód stoi za tą męską skłonnością do zdrady. Kobiety na ogół bywają bardziej ospałe i przez to są częściej skłonne iść na kompromis. Dlatego też zazwyczaj są monogamiczne. Oczywiście w każdym przypadku zdarzają się wyjątki. Niewierność często pozostaje zagadką zarówno dla tego, który zdradza, jak i dla „ofiary”. Wynika to z braku rozumienia siebie. Osoba, która zdradziła, może w równym stopniu cierpieć, jak osoba, której zaufanie zostało naruszone.
W związku, który wybiera pójście na kompromis, obie osoby popadają w stagnację, przynajmniej w jednym ważnym aspekcie rozwoju swojej duszy. Takie osoby w stabilnym komforcie związku szukają ukojenia. Mogą nawet wierzyć, że są w nim szczęśliwe, co do pewnego stopnia będzie prawdą. Taki związek ma dużo zalet: przyjaźń, posiadanie towarzystwa, wzajemny szacunek i przyjemne wspólne życie ustabilizowane rutyną przeważają niekiedy nad niepokojem duszy. Jeżeli partnerzy będą wystarczająco zdyscyplinowani, mogą nawet pozostawać sobie wierni. Mimo wszystko będzie tu brakowało ważnego elementu związku – odkrywania przed sobą, na tyle, na ile to możliwe, aspektów duszy.
Dopiero kiedy partnerzy są zdolni odsłaniać przed sobą aspekty duszy, mogą pomóc sobie nawzajem w przejściu procesu oczyszczania. Mając ten proces w podświadomości, dwie rozwinięte, odsłaniające się przed sobą dusze będą potrafiły dać sobie spełnienie; nawet jeśli zignorują jakieś kroki zawarte w tych naukach. Proces oczyszczania wydarza się wtedy, kiedy dusza się odkrywa i to, co w niej jest, przenika do świadomości obu osób. Taki jest sposób na podtrzymanie życiowej iskry, która nie pozwoli związkowi ulec stagnacji, zabrnąć w ślepą uliczkę. Wam, podążającym ścieżką rozwoju, łatwiej będzie pokonać niebezpieczeństwa i uniknąć pułapek małżeńskiej relacji, łatwiej też wam będzie naprawić szkody, które się nierozważnie dokonały.
W ten sposób, przyjaciele, nie tylko podtrzymacie wibrującą siłę życiową, jaką jest eros, ale również pozwolicie na jej transformację w prawdziwą miłość. Tylko w prawdziwym partnerskim zjednoczeniu miłości i erosa możecie odkrywać w drugiej osobie coraz to nowe pokłady duszy, których wcześniej nie dostrzegaliście. Odkładając na bok swoją dumę i ukazując siebie takimi, jakimi jesteście naprawdę, sami przechodzicie proces oczyszczenia. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteście przekonani, że znacie swojego partnera na wylot, wasza relacja pozostanie zawsze świeża. Muszą opaść wszystkie maski, nie tylko te powierzchowne, ale też prawdziwe, z których może nawet nie zdajecie sobie jeszcze sprawy. Wtedy wasza miłość pozostanie żywa i nigdy nie ulegnie stagnacji. Nigdy nie będziesz musiał szukać gdzieś indziej, bo w duszy osoby, którą wybrałeś, są nieskończone pokłady obszarów do odkrycia. Być może wydaje ci się, że chociaż nadal jest między wami wzajemny szacunek, nie ma już tej życiowej iskry, która was połączyła. Jeśli wyruszycie w podróż odsłaniania się przed sobą nawzajem, nigdy nie będziecie musieli się obawiać utraty ukochanej osoby. Ten strach jest uzasadniony tylko wówczas, gdy powstrzymujecie się przed zaryzykowaniem. To właśnie ta podróż stanowi prawdziwy sens istnienia małżeństwa i to ona pozwala mu w pełni zaistnieć.
Przyjaciele, musicie się dobrze zastanowić, czy jest w was lęk przed opuszczeniem czterech ścian separacji. Niektórzy z was nie są świadomi, że niemal na własne życzenie pozostają w oddzieleniu. Zazwyczaj wygląda to w ten sposób: pragniesz małżeństwa, bo tęskni za nim pewna część ciebie oraz nie chcesz być sam/a. Oprócz głębokiej tęsknoty z wnętrza duszy, za tym pragnieniem stoją również powierzchowne motywy. Autentyczna tęsknota duszy i powierzchowna, samolubna motywacja tworzą twoje niespełnione pragnienie partnerstwa. Jednak oprócz nich istnieje w tobie również brak woli, by podjąć ryzyko i się odsłonić. Integralna część życia czeka, by się spełnić – jeśli nie w tym, to w kolejnych wcieleniach.
Kiedy przydarza ci się w życiu okres samotności, możesz, korzystając z wiedzy uzyskanej dzisiaj, spędzić go na naprawianiu szkód, które powstały w duszy w wyniku kultywowania błędnych konceptów. Być może odkryjesz w swojej podświadomości strach przed wielką podróżą we dwoje, który wyjaśniałby, dlaczego jesteś sam. Ten istotny wgląd może nawet spowodować znaczną zmianę w twoich emocjach, która doprowadzi również do zmiany okoliczności zewnętrznych. To zależy od ciebie. Ten, kto nie ma woli, by zaryzykować i otworzyć się na wielką przygodę, nie osiągnie spełnienia w największym znanym człowiekowi przedsięwzięciu, jakim jest małżeństwo.
Dopiero kiedy w pełni gotowości wyjdziesz na spotkanie miłości, życiu i drugiej osobie, będziesz mógł powierzyć ukochanej/ukochanemu najwspanialszy dar – swoje prawdziwe ja. Wtedy nieuchronnie otrzymasz w zamian to samo. Jednak żeby do tego doszło, musisz osiągnąć pewien poziom emocjonalnej i duchowej dojrzałości. On pozwoli ci intuicyjnie wybrać właściwego, dojrzałego partnera, który będzie gotowy, aby wyruszyć w podróż razem z tobą. Jeśli tkwi w tobie ukryty lęk przed tym wyzwaniem, będziesz wybierać osoby, które również nie są na nie gotowe. Przyciągasz do siebie ludzi oraz sytuacje, które odpowiadają twoim podświadomym pragnieniom i lękom. Dobrze o tym wiesz.
Ogólnie rzecz biorąc, ludzkości jest do tego ideału bardzo daleko. Mimo to nie ulega on zmianie, dlatego musisz nauczyć się wykorzystywać sytuację w najlepszy możliwy sposób. Podążając ścieżką rozwoju, masz to szczęście, że niezależnie od tego, gdzie się znajdujesz, możesz się czegoś nauczyć. Na przykład możesz dotrzeć do zrozumienia, dlaczego nie udaje ci się osiągnąć szczęścia, za którym tęskni część twojej duszy. To już będzie duży krok, który pozwoli ci później – w tym lub w następnych wcieleniach – przybliżyć się do swojego ideału. Niezależnie od sytuacji, od tego, czy masz partnera, czy jesteś sam/a, poszukaj w głębi swojego serca odpowiedzi na pytanie o swój konflikt wewnętrzny. Jeśli zajrzysz wystarczająco głęboko do wewnątrz, najprawdopodobniej uzyskasz wgląd w swój strach, brak woli czy ignorowanie faktów. Otwórz się na wewnętrzne poszukiwania, a odpowiedź nadejdzie. Musisz wiedzieć, że partnerska miłość, według Boskiego planu, jest po to, by nastąpiło całkowite i wzajemne odsłonięcie się dusz przed sobą. Ten proces nie może być połowiczny.
Wielu osobom z łatwością przychodzi odsłonięcie się na poziomie fizyczności. Emocjonalne otwarcie zazwyczaj wydarza się tylko do pewnego stopnia i kończy się tam, dokąd uniesie cię eros. Wtedy zatrzaskujesz drzwi i zaczynają się kłopoty.
Jest wielu ludzi, którzy w ogóle nie są skłonni się odsłonić. Pragną pozostawać sami w swojej wyniosłości. Jak ognia unikają otwierania się przed drugą osobą i odkrywania w zamian jej duszy.
Moi drodzy, pozwólcie, że się powtórzę. Musicie zrozumieć, jak ważna w waszej ziemskiej sferze jest zasada erosa. Jej celem jest pomóc tym z was, którzy inaczej pozostawaliby w niechęci i braku gotowości na miłość. Eros to „zakochanie się”, „przygoda miłosna”. Dzięki doświadczeniu erosa człowiek zyskuje przedsmak tego, czym może być idealna miłość. Jak już mówiłem, wielu wykorzystuje to szczęście nieuważnie, łapczywie i nigdy nie dociera do etapu prawdziwej miłości. Z duchowego punktu widzenia prawdziwa miłość wymaga od ludzi o wiele więcej. Kiedy nie udaje im się tym wymaganiom sprostać, porzucają cel, za którym tęskni ich dusza. Pogoń za romansem oraz utrzymywanie szczelnej obrony, przez którą nawet żywotna siła erosa nie jest się w stanie przebić, to skrajności, które w swojej istocie są tak samo błędne. W większości wypadków jednak, jeśli drzwi nie są zbyt mocno zaryglowane, na pewnych etapach życia eros się pojawia. Czy będziesz w stanie użyć go jako pomostu do miłości – to zależy od ciebie. Od twojego poziomu rozwoju, twojej woli, odwagi, pokory i zdolności do odsłaniania siebie.
Przyjaciele, czy w związku z tym tematem macie jakieś pytania?
PYTANIE: Tak. Tak trudno jest kobietom rozmawiać z mężczyznami. Kiedy rozmowa zmierza w kierunku emocjonalnego porozumienia, oni nie odpowiadają. To sprawia, że jest to bardzo, bardzo trudne dla kobiet.
ODPOWIEDŹ: Moja droga, tu zachodzi duże nieporozumienie. Zacznijmy od wyjaśnienia jednej ważnej rzeczy. Emocjonalność tkwi bardziej w naturze kobiet. Mężczyźni z kolei są bardziej usposobieni duchowo, lub (z niższego poziomu patrząc) intelektualnie. Nie chodzi mi o to, że każdy mężczyzna jest intelektualistą, tylko o to, że na ogół zdolność rozumowania jest większa u mężczyzny. Z tego powodu ujawnianie emocji jest dla mężczyzny bardzo trudną rzeczą, w której kobieta może mu pomóc. On z kolei pomoże jej na inne sposoby. Nieporozumienie, jakie tu następuje, opiera się na przekonaniu, że odsłanianie siebie prowadzące do spotkania dwóch dusz ma się wydarzać w rozmowie. Owszem, rozmowa może być tymczasowym sposobem na to spotkanie, narzędziem do wyrażania pewnych aspektów siebie. Ale tylko tym. Rozmowa może być częścią procesu otwierania się na drugą osobę, ale tak naprawdę nie w czasie rozmowy ujawniasz się i odnajdujesz drugą duszę. Tak naprawdę główny proces odsłaniania siebie przejawia się w byciu.
Emocjonalność jest mocną stroną kobiet. Zazwyczaj to kobiecie łatwiej jest zdobyć się na odwagę, aby wyjść na spotkanie drugiej duszy i dotknąć sedna ukochanej osoby. Jednak pragnienie spotkania nieobce jest również mężczyźnie. Jeśli tylko będzie on wystarczająco dojrzały, z pewnością odpowie na ruch, który kobieta intuicyjnie zapoczątkowuje. Tak musi być. Mniej istotne jest to, czy akurat w rozmowach będzie się przejawiać gotowość mężczyzny do głębokiego spotkania się dusz. Oczywiście wymiana zdań może być częścią tego porozumienia, ale o nim nie decyduje. Przede wszystkim trzeba zacząć od ugruntowania się we własnym wnętrzu, tylko wtedy będziecie mogli swobodnie korzystać ze wszystkich danych wam od Boga zdolności. Spotkanie duszy drugiego człowieka jest wkroczeniem w stan bycia. Zewnętrzne działanie jest tylko skutkiem ubocznym tego spotkania. Czy to jest jasne?
PYTANIE: Tak, to jest jasne. Myślę też, że to wspaniałe. Innymi słowy, to kobieta ma za zadanie odnaleźć duszę drugiego?
ODPOWIEDŹ: Często jest tak, że kiedy eros wytraci swój impet, to kobiecie jest łatwiej zrobić kilka początkowych kroków naprzód. Jednak wola, by wspólnie wyruszyć w tę podróż, musi być obecna u obojga partnerów, choćby w minimalnym zakresie. Tak jak mówiłem, zazwyczaj to kobieta ma większą otwartość i łatwość w okazywaniu uczuć. Kiedy kobieta jest dojrzała i prawdziwie gotowa na przygodę, jaką jest małżeństwo, potrafi podążyć za instynktem i wybrać właściwego partnera. Oczywiście to samo dotyczy także mężczyzny.
Kiedy oboje będą gotowi, nieważne, kto zacznie i przejmie prowadzenie. Często będzie to kobieta, czasem będzie to mężczyzna. Niezależnie od tego, kto zacznie, w pewnym momencie nastąpi zamiana ról i druga osoba przejmie prowadzenie. W żywej, zdrowej i elastycznej relacji do zamiany ról dochodzi nieustannie. Prowadzenie obejmuje ten, kto w danym momencie jest silniejszy i może pomóc drugiej osobie w wyzwoleniu się. Uwolnienie wiąże się z odsłonięciem duszy – uwolnieniem duszy z więzienia samotności, uwolnieniem ja. Więzienie, w którym przebywasz zbyt długo, może zacząć wydawać się komfortowe. Nie należy czekać, aż druga osoba wyjdzie z inicjatywą. Ten, kto w danym momencie jest bardziej dojrzały i odważny, podejmuje inicjatywę i wynosi do dojrzałości drugą osobę. W efekcie może ona go prześcignąć. Wspierający staje się wspieranym, wyzwoliciel staje się wyzwolony.
PYTANIE: Kiedy mówisz o wzajemnym odsłanianiu się przed sobą dusz, czy masz na myśli to, że na wyższym poziomie ten akt jest odsłanianiem się duszy przed Bogiem?
ODPOWIEDŹ: To jedno i to samo. Z tym, że zanim będziesz w stanie naprawdę się odsłonić przed Bogiem, musisz nauczyć się otwierać przed ukochaną osobą. Wraz z tym otwarciem równocześnie ukazujesz się Bogu. Jest wiele osób, które pragną zacząć proces odsłaniania się od otwierania się przed osobistym Bogiem. Jednak w głębi serca czuć, że jest to wybieg, próba abstrakcyjnego, zdystansowanego odsłonięcia się, którego nie zobaczy ani nie usłyszy żaden inny człowiek. Takie otwarcie się nie niweluje poczucia samotności. Człowiek odsłania się przed Bogiem, ponieważ wydaje mu się, że w ten sposób nie będzie musiał ryzykować otwarcia się przed drugą osobą, które wymaga wiele pokory i grozi upokorzeniem. Odsłaniając się przed drugim człowiekiem, jesteś w stanie osiągnąć wiele rzeczy, których nie zyskasz ujawniając się bezpośrednio przed Bogiem. Bóg i tak cię dobrze zna i tak naprawdę nie potrzebuje twojego aktu ujawniania się.
Odnajdując duszę drugiej osoby i wychodząc jej na spotkanie, wypełniasz swoje przeznaczenie. Docierasz do boskiego aspektu w duszy drugiej osoby, a odsłaniając siebie, pozwalasz, by ukochana osoba również odnalazła twój boski aspekt. Kiedy eros pojawia się w twoim życiu, ma za zadanie ponieść cię wystarczająco daleko, abyś mógł poczuć swoje prawdziwe ja, które tęskni za tym doświadczeniem odsłaniania się. Bez erosa jesteś świadomy jedynie swoich powierzchownych, gnuśnych warstw.
Kiedy spotkasz erosa, nie unikaj go. Jeśli zrozumiesz stojącą za nim duchową ideę, będziesz w stanie mądrze go wykorzystać. Wtedy Bóg będzie mógł cię poprowadzić i pomóc ci oraz twojej ukochanej osobie na drodze do prawdziwej miłości. Integralną częścią tej drogi jest proces oczyszczania się. To ten sam proces, który się wydarza na ścieżce rozwoju, z tym, że w głębokiej relacji dokonuje się inaczej.
PYTANIE: Czy możliwe jest, by dusza była na tyle bogata, by chcieć odsłaniać się przed więcej niż jedną osobą?
ODPOWIEDŹ: Żartujesz, drogi przyjacielu?
PYTANIE: Nie, nie żartuję. Pytam, czy prawo duchowe przewiduje też istnienie poligamii.
ODPOWIEDŹ: Nie, zdecydowanie nie. Jeśli komuś się wydaje, że poligamia może być etapem rozwoju duchowego, jest w błędzie. Ludzie szukają dla siebie odpowiedniego partnera. Być może człowiek, którego pociąga poligamia, jest zbyt niedojrzały, by odnaleźć właściwą osobę. A może odpowiedni partner się pojawia, tylko człowiek daje się porwać erosowi, nie wykorzystując jego siły, by przekształcić ją w wolę miłości. Aby przekroczyć etap rozwoju, o którym była mowa, potrzeba wewnętrznej pracy.
Człowiek z osobowością nastawioną na przygody nieustannie jest na etapie poszukiwania. Odnajduje wciąż nowe aspekty istnienia u innych, ale sam odsłania się tylko do pewnego stopnia, albo za każdym razem odsłania inny aspekt swojej osobowości. W ten sposób drzwi do swojej esencji utrzymuje szczelnie zamknięte. Po pewnym czasie eros się ulatnia i poszukiwanie rozpoczyna się od nowa. Za każdym razem kończy się to rozczarowaniem, które można pojąć, dopiero kiedy zrozumie się prawdę, o której dziś mowa.
Część tęsknoty za wspólną podróżą wyraża się również poprzez instynkt seksualny. Jednak jeśli relacja nie rozwija się wystarczająco, w sposób, o którym dziś mowa, z czasem satysfakcja seksualna zaczyna słabnąć. Otwartość na wiele osób jednocześnie nie jest w żadnej mierze wzbogacająca. Człowiek, który praktykuje poligamię, albo za każdym razem odsłania kolejnym osobom te same aspekty siebie, albo – jak już mówiłem – za każdym razem ujawnia swoją inną twarz. Im więcej partnerów próbujesz sobą obdzielić, tym mniej dajesz każdemu z nich. Inaczej być nie może, to nieuniknione.
PYTANIE: Niektórzy uważają, że mogą się całkowicie odciąć od seksu, erosa i pragnienia posiadania partnera i żyć wyłącznie z miłości do ludzkości. Czy uważasz, że możliwe jest, by mężczyzna albo kobieta wyrzekli się tej części życia?
ODPOWIEDŹ: Taka postawa jest możliwa, choć na pewno nie jest ani zdrowa ani szczera. Tak naprawdę może jednej osobie na dziesięć milionów przypada takie karmiczne zadanie. Dotyczy to bardzo rozwiniętych dusz, które doświadczenie prawdziwego partnerstwa mają już za sobą i zjawiają się tutaj w specjalnym celu. W grę wchodzić mogą również pewne karmiczne długi. Jednak śmiało można założyć, że w większości przypadków unikanie partnerskiego życia jest niezdrowe. Za tym wycofaniem stoi strach przed miłością i doświadczaniem życia, mimo że próbuje je się racjonalizować, przedstawiać jako poświęcenie się. Każdemu, kto by przyszedł do mnie z takim problemem, powiedziałbym: najpierw przyjrzyj się sobie. Zajrzyj głębiej, pod powierzchnię racjonalizacji i argumentów, których używasz, by wyjaśnić sobie tę kwestię. Sprawdź, czy jest w tobie lęk przed miłością i rozczarowaniem. Czy życie tylko dla siebie, bez żadnych trudności nie wydaje ci się wygodniejsze? Czy pod twoją racjonalizacją nie skrywa się właśnie to przekonanie? Pragniesz wykonać wielką pracę na rzecz ludzkości i jest to ze wszech miar słuszne, ale czy naprawdę sądzisz, że ta praca wyklucza bycie w relacji? Czy może to wielkie zadanie, które sobie wyznaczyłeś, byłoby lepiej spełnione, gdybyś nauczył się również miłości osobistej?
Jeśli te pytania doczekają się prawdziwych odpowiedzi, człowiek będzie w stanie dostrzec, że przed czymś ucieka. Miłość osobista i spełnienie są wpisane w los większości kobiet i mężczyzn, ponieważ w relacji miłosnej można nauczyć się wielu rzeczy, które inaczej trudno pojąć. Stworzenie trwałego i solidnego związku małżeńskiego to największy sukces, jaki może osiągnąć człowiek, ponieważ równocześnie – jak dobrze wiecie – jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy. Takie życiowe doświadczenie przybliża duszę do Boga znacznie bardziej niż wykonywane „na chłodno” dobre uczynki.
PYTANIE: Mam pytanie w nawiązaniu do poprzedniej kwestii. W niektórych religiach celibat uważany jest za oznakę osiągniecia wysokiego stopnia rozwoju duchowego. Z drugiej strony w innych – na przykład u Mormonów – praktykuje się poligamię. Słyszę, co mówisz, ale ciekawi mnie, jak oceniasz te postawy u ludzi, którzy wydają się poszukiwać połączenia z Bogiem?
ODPOWIEDŹ: W każdej religii tkwi jakiegoś rodzaju ludzki błąd. W tym przypadku przedstawiłeś dwie skrajności, które pojawiają się w różnych religiach. Kiedy tak się dzieje, kiedy mamy do czynienia z religijnymi dogmatami, zawsze jest to przejaw wybiegu, do którego nieustannie ucieka się indywidualna dusza. Innymi słowy jest to racjonalizacja lękliwych lub zachłannych tendencji tkwiących w duszy i próba wyjaśnienia ich dobrymi pobudkami.
Powszechnie panuje przekonanie, że wszystko, co jest związane z seksem jest grzeszne. Instynkt seksualny pojawia się już u małego dziecka. Im bardziej niedojrzałe jest stworzenie, tym bardziej seksualność oddzielona jest od miłości, a więc tym bardziej jest egoistyczna. Grzeszne – jeśli chcecie używać tego słowa – jest wszystko to, co pozbawione jest miłości. I z drugiej strony – nic, co połączone jest z miłością, nie jest złe ani grzeszne.
Nie ma takiej siły, zasady, idei, która byłaby grzeszna sama w sobie – dotyczy to również seksu.
U dorastającego dziecka, które z natury rzeczy jest niedojrzałe, popęd seksualny początkowo będzie się manifestował jako coś egoistycznego. Dopiero, kiedy osobowość harmonijnie dojrzeje, seksualność splecie się z miłością. Przez długi czas ludzkość, powodowana ignorancją, wierzyła, że seks jest grzeszny sam w sobie. W związku z tym ten aspekt osobowości pozostawał w ukryciu i nie mógł dojrzeć – ponieważ, jak dobrze wiecie, nic co pozostaje w ukryciu, nie może dojrzeć. Z tego powodu nawet u wielu dorosłych seksualność pozostaje niedojrzała i w oddzieleniu od miłości. To z kolei sprawiło, że ludzkość wzmacniała w sobie przekonanie, że seks jest grzechem i że prawdziwie uduchowiona osoba musi się go wystrzegać. W ten sposób powstało jedno z błędnych kół, o których często mówimy.
Przekonanie o grzeszności seksu sprawiło, że instynkt seksualny nie mógł dojrzeć i połączyć się z siłą miłości. W efekcie rzeczywiście często zdarza się tak, że seks jest samolubny, pozbawiony miłości, zwierzęcy. Stopniowo ludzie zaczynają rozumieć, że instynkt seksualny jest naturalny, bezgrzeszny, tak samo jak każda inna siła we wszechświecie pochodząca od Boga. Tylko dzięki temu zrozumieniu można wyrwać się z błędnego koła i tylko w ten sposób instynkt seksualny może dojrzeć i zacząć splatać się z miłością oraz z erosem.
Tak wielu jest ludzi, dla których seks jest całkowicie oddzielony od miłości! Popęd seksualny powoduje u nich wyrzuty sumienia, a ponadto nie potrafią poradzić sobie z seksualnymi uczuciami wobec osoby, którą obdarzają miłością. Chociaż wydaje się to być skrajnością, do pewnego stopnia wydarza się dosyć często. Te wszystkie zniekształcenia, błędne koła sprawiają, że ludzkość powiela przekonanie, że nie można odnaleźć Boga, kiedy się reaguje na swój popęd seksualny. To przekonanie jest błędne. Tego, co w tobie żywe, nie możesz zabić. Możesz to tylko ukrywać, co zawsze kończy się tak, że siła ta będzie szukać swojego ujścia na sposoby, które są raniące. Tylko w najrzadszych przypadkach siła seksualna ulega sublimacji po to, by zamanifestować się w innym świecie jako siła kreatywna. Kiedy w grę wchodzi strach i ucieczka, jak to się dzieje dla większości osób, prawdziwa sublimacja nie jest możliwa. Czy odpowiedziałem na twoje pytanie?
PYTANIE: Jak najbardziej, dziękuję.
PYTANIE: Jeśli dwoje młodych ludzi zakochuje się w sobie i bierze ślub, a potem okazuje się, że nie dobrali się dobrze i się nie rozumieją, czy mimo wszystko jest możliwe, by razem podążali tą ścieżką i ich małżeństwo było udane?
ODPOWIEDŹ: Jeśli oboje są skłonni nauczyć się kochać siebie nawzajem i razem dojrzewać, to tak. Nawet, gdy wybór został dokonany niedojrzale, nadal może z tego rozkwitnąć udane małżeństwo, ale tylko jeśli oboje mają wolę rozwijania się i zdają sobie sprawę, czym powinno być małżeństwo. Jeśli obojgu nie starczy woli ani poczucia odpowiedzialności, nie zapragną wyruszyć razem w tę podróż.
PYTANIE: Jak to, o czym mówimy, odnosi się do przyjaźni między dwojgiem ludzi?
ODPOWIEDŹ: Przyjaźń to miłość braterska. Może ona zaistnieć również między kobietą a mężczyzną. Być może z czasem będzie się chciał w nią wkraść eros. Wtedy rozum oraz wola muszą nadać uczuciom odpowiedni kierunek. Aby uczucia nie pobiegły niewłaściwym kanałem, potrzebna jest rozwaga i zdrowy balans między rozumem, emocjami i wolą.
PYTANIE: Czy rozwód stoi w sprzeczności z prawem duchowym?
ODPOWIEDŹ: Niekoniecznie. Nie ma tu sztywnych reguł. Czasem rozwód bywa łatwym wyjściem, ucieczką. Jednak w innym przypadku może być uzasadniony. Dzieje się tak, kiedy decyzja o małżeństwie była niedojrzała i obojgu partnerom brakuje pragnienia, by spełniać obowiązki małżeńskie w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Gdy partnerzy nie są na to gotowi – lub gotowe jest tylko jedno z nich – rozwód jest lepszym rozwiązaniem niż pozostawanie razem i robienie z małżeństwa farsy. Jeżeli obojgu brakuje woli, by wyruszyć we wspólną podróż, lepiej zakończyć małżeństwo, niż tkwić w sytuacji, w której jedna osoba utrudnia drugiej rozwój. Oczywiście tak się też zdarza. Lepiej jednak ukrócić pomyłkę, niż pozostawać w nieskończoność w sytuacji bez dobrego wyjścia.
Nie należy jednak opuszczać małżeństwa pochopnie. Nawet jeśli było pomyłką i nie działa, należy starać się dowiedzieć, dlaczego. Należy odnaleźć przeszkody stojące temu małżeństwu na drodze i próbować je pokonać. Te przeszkody wynikają z wewnętrznych zniekształceń i partnerzy mogą próbować je jak najlepiej wykorzystać do rozwoju, jeśli tylko w obojgu jest choć cień woli w tym kierunku. Człowiek może wiele się nauczyć na swoich błędach – obecnych i z przeszłości. Nie można ogólnie powiedzieć, że rozwód jest czymś złym, tak jak nie można generalizować, że zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Na pewno należy dołożyć wszelkich starań w małżeństwie, nawet jeśli nie jest ono idealnym doświadczeniem, o którym dzisiaj jest mowa. Niewiele jest osób gotowych i wystarczająco dojrzałych na to doświadczenie. Możesz się na nie przygotować, wyciągając wnioski i ucząc się na swoich błędach.
Przyjaciele, dobrze zastanówcie się nad tym, o czym dziś była mowa. Jest tu dużo materiału do przemyślenia dla każdego z was i dla tych, którzy będą moje słowa czytać. Nie ma nikogo, kto by nie skorzystał z nich w jakimś stopniu.
Chcę zakończyć ten wykład, zapewniając was, że w świecie duchowym jesteśmy głęboko wdzięczni Bogu, za wszystkie wasze starania, za wasz rozwój. Jest on naszą największą radością i szczęściem. Drodzy, przyjmijcie jeszcze raz błogosławieństwo Pana; niech wasze serca napełnią się wspaniałą mocą, spływającą na was ze świata światła i prawdy. Idźcie w pokoju i szczęściu, najdrożsi. Zostańcie z Bogiem!
Przekład z języka angielskiego: Natalia Bobrowska