+48 697 101 474 kontakt@pathwork.com.pl

Wykład Pathwork nr 113 | 29.03.1963

Pobierz wykład w PDF: Wyklad_Pathwork_#113-Identyfikowanie-się-z-ja

Witajcie najdrożsi przyjaciele. Błogosławieństwo dla każdego z was. Błogosławiona niech będzie ta godzina. Obyście wszyscy po raz kolejny skorzystali z moich słów, nawet jeśli prawdziwe ich zrozumienie przyjdzie z czasem, kiedy dotrzecie w sobie do poziomów, do których odnosi się treść danego wykładu.

Moje wykłady nabierają sensu, kiedy uda wam się odnaleźć konflikty wewnętrzne, do których się odnoszą. Czasami zdarza się to dopiero po latach od wysłuchania lub przeczytania danego wykładu. Ale kiedy w końcu ma miejsce, osiągacie zupełnie nowy poziom zrozumienia moich słów. Widzicie i pojmujecie różnicę pomiędzy rozumieniem intelektualnym a emocjonalnym.

Właśnie z tego powodu dzisiejszy wykład może być trudny dla nowych osób. Wszak nawet ci, którzy znajdują się już na ścieżce “pathwork” nie zawsze w pełni rozumieją o czym mówię. Jak więc to musi brzmieć dla osób, które nie rozpoczęły odkrywania siebie i samorozwoju. Jeśli nie słyszałeś moich poprzednich wykładów, nie zrozumiesz moich słów nawet na poziomie czysto intelektualnym. Ale nadal możesz poczuć głębokie wewnętrzne echo pochodzące z jakiejś rozwiniętej przeze mnie myśli, która wcześniej czy później pozwoli ci wejść na tę ścieżkę wyzwolenia. Zostanie zasiane ziarno a później wyda owoce.

Dziś chcę omówić temat, którego jeszcze nie poruszaliśmy, a mianowicie identyfikowanie się z własnym ja, w odróżnieniu od identyfikowania się z innymi. Ostatnio mówiłem o odnoszeniu się ludzkości do czasu. Powiedziałem w zasadzie, że ludzie bardzo rzadko żyją chwilą obecną. Wybiegają w przyszłość. Wycofują się do przeszłości. Często te dwa przeciwstawne ruchy występują jednocześnie. W obu przypadkach odsuwacie się od teraźniejszości.

Tylko żyjąc w teraz żyjesz w rzeczywistości. Nie można żyć w rzeczywistości, kiedy wybiega się w przyszłość, ponieważ dokładnie taka przyszłość, na jaką masz nadzieję, jaką sobie wyobrażasz lub jakiej się obawiasz może nigdy nie nadejść. Załóżmy jednak czysto teoretycznie, że jest możliwe wyobrażanie sobie przyszłości dokładnie takiej jaka nastąpi – co oczywiście nigdy się nie wydarzy. Nawet w przypadku takiej możliwości żyłbyś w iluzji, ponieważ rezultat tych wyobrażeń nie nadejdzie w momencie, kiedy o tym pomyślisz. Pojawi się przecież w przyszłości. Dlatego doświadczenie przyszłości nie istnieje w rzeczywistości tylko w fantazji.

Podobnie dzieje się w przypadku przeszłości. Jeśli wycofujesz się w przeszłość, nawet jeśli starasz się ją przeżyć ponownie w dokładnie taki sam sposób – choć oczywiście nie jest to możliwe – żyjesz w iluzji, ponieważ moment wspominania tego, co było jest już nowym odcinkiem czasu. Twoje reakcje odbywają się więc w świecie fantazji, żyjesz w świecie fantazji zamiast w rzeczywistości chwili obecnej. Jedną z charakterystycznych cech rzeczywistości jest jej stały stan przepływu: rzeczywistość nie jest statyczna.

Nie muszę dodawać, że nie da się powielić przeszłości tak samo jak nie da się żyć w przyszłości, którą sobie wyobrażasz. Twoje subiektywne zabarwienia wynikające z twoich pragnień i lęków zniekształcają rzeczywistość, zasłaniają czynniki, które istniały lub będą istnieć, w tym zmiany twojego stanu umysłu i uczuć, którym celowo starasz się zaprzeczyć tym samym hamując swój rozwój – aby żyć w świecie swoich fantazji. Przez błędne wyobrażenia wzbraniasz się przed przyłączeniem naturalnego strumienia czasu do swojej duszy.

Gdybyś tylko zaufał przepływowi czasu, łagodnej jakości jego ruchu i wzrostowi, któremu sprzyja, pozwoliłbyś sobie na zharmonizowanie swoich wewnętrznych zdolności z tym strumieniem. Nie byłoby potrzeby manipulowania czasem poprzez wstrzymywanie go w przeszłości lub popychanie ku przyszłości. Nie bałbyś się przyszłości, nie pragnąłbyś osiągnięcia w niej spełnienia. Nie szukałbyś go też w przeszłości. To wszystko dzieje się przecież dlatego, że nie ufasz przyszłości, nie ufasz, że możesz żyć w teraz kiedy przyszłość nadejdzie.

Częściowo da się usprawiedliwić ten brak zaufania, ponieważ twoje własne destrukcyjne nierealistyczne idee i postawy powstrzymują cię przed osiągnięciem spełnienia w teraźniejszości. Cofając się do przeszłości lub wybiegając w przyszłości szukasz niewłaściwego lekarstwa na pokonanie tych przeciwności. Szukasz łatwego wyjścia, zamiast zająć się tym, co przeszkadza ci żyć w pełni tak, jak jest ci pisane.

Żeby żyć w teraz, w rzeczywistości musisz mieć dobre wyczucie swojej własnej rzeczywistości. Zbyt często brakuje właśnie tego elementu. Tak naprawdę większość ludzi nie doświadcza siebie w rzeczywistości. Dzieje się tak głównie poprzez subtelny proces. Rzadko da się to zidentyfikować lub udowodnić, z wyjątkiem bardzo zaawansowanych stanów. Większość z was jest prawdopodobnie przekonana, że posiada poczucie własnej rzeczywistości; jednak po bliższym przyjrzeniu się pewnym symptomom, w końcu odkryjecie, że wcale tak nie jest. A odkrycie stanowi zawsze pierwszy krok na drodze do pozbycia się niszczącego stanu.

Wszyscy moi przyjaciele przechodzili już wcześniej przez podobne doświadczenia. Zewnętrznie i świadomie nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak. Byli przekonani, że pod danym względem wszystko jest z nimi w jak najlepszym porządku. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się sobie, znaleźli głęboko ukryte całkowite przeciwieństwo tego założenia. Zrozumieli wtedy, jak to ukryte zniekształcenie niszczy tak wiele możliwości pełnego życia, szczęścia i sensu.

Odnalezienie tej prawdy nigdy nie jest krzywdzące. Tak naprawdę krzywdzi cię niewidzenie tego. Ale w końcu dokonasz tego ważnego odkrycia.

Zanim przejdę do dalszej rozmowy na temat identyfikacji z ja, opiszę kilka symptomów, po których poznasz brak życia w teraźniejszości, a więc brak poczucia rzeczywistości. Najgorszym objawem jest brak poczucia, że twoja śmierć jest rzeczywista. Doświadczenie siebie jako śmiertelnika nie jest negatywne ani makabryczne, jak się przyjęło uważać. Realistyczne poczucie własnej śmiertelności nigdy nie jest ciężarem. Nigdy nie jest przygnębiające ani nie wywołuje strachu. Nigdy nie umniejsza teraźniejszości ani rzeczywistości życia, bez względu na przekonania jednostki na temat życia pozagrobowego. Wręcz przeciwnie. Osoby, które nigdy nie doświadczyły rzeczywistego wymiaru swojej śmiertelności chorobliwie boją się śmierci. Jeśli nie czujesz, że twoja śmiertelność jest prawdziwa, nie możesz czuć, że bycie żywym jest rzeczywiste.

Oczywiście istnieje wiele innych mniej ekstremalnych symptomów, które wskazują na twój brak identyfikowania się z ja. Na przykład, w przelotnej chwili możesz odkryć, że to jakie wydają się innym twoje uczucia, myśli lub słowa w rozmowie jest ważniejsze niż to czym naprawdę są. Nie łatwo nakreślić tę różnice, gdyż jest ona bardzo subtelna, ale kiedy ją odkryjesz, wyróżni się i na pewno pokaże ci istotną różnicę pomiędzy identyfikowaniem się z ja a identyfikowaniem się z innymi; pomiędzy doświadczaniem siebie jako prawdziwego a nie posiadaniem takiego uczucia. Nawet najbardziej żywe uczucia, myśli i doświadczenia wewnętrzne często zmierzają w stronę wywarcia efektu, wrażenia na innych.

Może odkryjesz, w niejasny sposób, że twoim podejściem do tego co robisz, myślisz i czujesz rządzi następujące założenie: „Gdyby tylko inni widzieli, że działam, myślę i czuję w ten sposób.” W momencie, kiedy to zrozumiesz, odkryjesz, że przenosisz swoje poczucie tożsamości z siebie na innych. Dlatego też poczucie własnej rzeczywistości staje się zależne od innych. Żyjesz poprzez innych ludzi.

Drodzy, nie chcę zostać źle zrozumiany. Nie chcę, żebyście wierzyli, że kiedy wspominam o symptomach, to upominam was i wymagam abyście się szybko zmienili. Na tej ścieżce spotkaliśmy się z wieloma innymi wypaczeniami i wiemy, że próba wyeliminowania czegokolwiek na siłę, tylko pogorsza dany stan, ponieważ zaczynacie się identyfikować ze mną, zamiast ze sobą. Jesteście po prostu posłuszni innej władzy. Zmieniliście jedynie obiekt, z którą się identyfikujcie.

Zamiast natychmiast próbować zmienić to, co zaobserwowaliście, przywitajcie to zachowanie jako symptom, który zaprowadzi was, jak dobrze oznakowana droga, do głębszego zrozumienia i świadomości siebie.

Teraz przejdziemy do bardziej bezpośredniego omówienia tematu utożsamiania/identyfikowania się. Współczesna psychologia zajęła się tą kwestią do pewnego stopnia, ale chciałbym się w niego nieco bardziej zagłębić.

Kiedy rodzi się małe dziecko rośnie, jego ego jest cały czas słabe i nie może samo się podtrzymać. Jak wspominałem omawiając inne zagadnienia, dziecko zależy od bardziej potężnego świata dorosłych. Każdy pojmuje tę zależność. Dzieci są zależne ze względu na pożywienie, ochronę przed niebezpieczeństwem, schronienie.

Ale ciała subtelne żyją własnym życiem, które działa zgodnie z prawami podobnymi do praw fizycznych. Dziecko jest zależne nie tylko ze względu na swoją egzystencję fizyczną, ale także ze względu na życie emocjonalne, intelektualne i duchowe. Dziecko tak samo potrzebuje miłości jak jedzenia. Nie jest w stanie pozyskać żadnej z tych rzeczy ze swoich własnych zasobów.

Jednocześnie dojrzali dorośli nie czekają bezradnie, żeby ktoś ich pokochał. Miłość przychodzi do nich dzięki ich własnej zdolności do kochania i tworzenia więzi. Nigdy nie czują się niepewnie czy bezradnie, bo nie mają miłości. Teraz już wiesz, że każda taka niepewność w tobie oznacza niedojrzałość emocjonalną. Miłość jest niezbędnym składnikiem w życiu. Ale to słabe ego dziecka jest w rzeczywistości zależne. Dojrzała dorosła osoba nie jest bardziej zależna od innych w kwestii miłości niż w kwestii fizycznego utrzymania.

Podobnie, dzieci nie są zdolne do tworzenia własnych idei. Nie potrafią rozróżniać pomiędzy rozumem, zdrowym rozsądkiem, logiką i ich przeciwieństwami. Zależą od tego, czy dostarczy się im idei i zasad, które służą jako drogowskazy w dorastaniu. Odmawianie dzieciom takich drogowskazów nie wspiera niezależności. Wręcz przeciwnie. Jeśli pozwolimy dzieciom głodować, nie staną się one lepiej przygotowane do walki o byt. Jeśli nie damy im miłości, nie staną się one lepiej przygotowane do kochania. Jest dokładnie odwrotnie. Tylko kiedy dzieci rosną, pod warunkiem, że wzrost ten następuje organicznie, powoli zrywają więzy z rodzicami, przestają być zależne. Pomaga im w tym to, że stają na własnych nogach pod względem finansowym, rozwijają swoją zdolność do miłości tak, że nie są zależni od otrzymywania miłości, rozróżniają pomiędzy koncepcjami, których się nauczyli i odrzucają to, czego nie mogą zaakceptować lub wracają do tych samych koncepcji po tym jak odkryli je dla siebie.

Taki proces ustanawia duszę i ducha. Więź zależności od rodzicielskiego autorytetu zostaje przecięta. Zdrowy duch przetnie tę więź nawet jeśli rodzice nie wspierają takiego zerwania, ale w zaborczy sposób starają się ją utrzymać w stanie nienaruszonym.

Jednak, jeżeli duch lub dusza jest obciążona nierozwiązanymi problemami, nie będzie chciała przeciąć tej więzi, zamiast tego zrobi wszystko by ją utrzymać, często w niepewny, ukryty i wypaczony sposób. Niezależność emocjonalną często błędnie niestety rozumie się jako izolację, podczas gdy wycofanie się z zaangażowania przy jednoczesnym gorączkowym trzymaniu się zależności interpretuje się jako zdolność do kochania. Jeśli się nad tym zastanowisz, zobaczysz, że jest dokładnie odwrotnie. Dojrzali ludzi stoją, zewnętrznie i wewnętrznie, na własnych nogach, a taka postawa zaprasza do wzajemnej wymiany w związkach.

Pod wewnętrzną i nieświadomą odmową zerwania z opiekuńczym autorytetem kryje się identyfikacja z tym autorytetem. Dzieci potrzebują dobrego przykładu, na którym mogłyby kształtować swoje ego, co później daje im możliwość wyzwolenia się. Jednak, jeśli dobry przykład służy jedynie utrwaleniu utożsamiania się z nim, tym samym uniemożliwiając identyfikację z własnym ja, to pierwotny cel został źle zrozumiany. W takim przypadku, dzieci pragną stać się rodzicem, z którym chętniej się utożsamiają, a później próbują być tym rodzicem, zamiast odnaleźć siebie i być sobą.

Musicie zrozumieć, że na pierwszy rzut oka utożsamianie się może wcale nie być takie oczywiste. Należy szukać także negatywnych tożsamości. Innymi słowy, rodzić, którego się nienawidzi i z pewnością nie chce się naśladować, może na poziomie nieświadomym stać się osobą, z którą się identyfikujecie. Ta identyfikacja zakorzeniona jest już w samym strachu przed byciem kiedykolwiek takim rodzicem, połączonym z podejrzeniem, że można się nim stać. Jednocześnie istnieje niejasne poczucie, że ten rodzic może być lepszy pomimo cech, których nie da się pokochać. Krótko mówiąc, całe to zaabsorbowanie postacią rodzica, choć bardzo często nieświadome, może być negatywnym utożsamianiem się. Więź z takim rodzicem może być nawet trudniejsza do zerwania niż więź z rodzicem cenionym. Drodzy przyjaciele, to jest bardzo ważne i musicie to zrozumieć.

Dla dziecka pozytywna identyfikacja jest wskazana. W przypadku osoby dorosłej każdy rodzaj identyfikacji, pozytywny czy negatywny jest niewskazany, ponieważ oba uniemożliwiają ewolucję własnego ja.

Chciałbym ostrzec przed próbą jedynie intelektualnego osądzania lub oceniania tego jak utożsamiasz się z innymi. To może być bardzo mylące. Tylko obszerna praca w tym temacie ujawni prawdę. Możesz świadomie podziwiać i pragnąć naśladować jednego rodzica, jednocześnie gardząc drugim. Jednakże w trakcie naszej pracy, wielu z was odkryło, że ich postawy i wzorce zachowań przypominają te, którymi charakteryzuje się pogardzany rodzic. Bardzo często był to dla was szok. Ale takie spostrzeżenia pokazują, że identyfikujecie się właśnie z tym rodzicem, którego nie chcecie przypominać. Uważajcie więc na szybkie osądy.

Nieświadomie podstawiasz inne osoby w miejsce swoich rodziców, którzy byli pierwotnymi obiektami utożsamiania się. Taki zabieg często zachodzi nie tylko wśród jednostek, ale także wśród grup narodowych, religijnych i politycznych. W tym zniekształceniu psychologicznym nawet grupy mniejszościowe, buntujące się przeciwko większości, mogą służyć jednostkom jako środki do utożsamiania się. Konformizm jest konsekwencją potrzeby identyfikowania się z kimś potężniejszym. Konformizm może się pojawić pod przykrywką nonkonformizmu, szczególnie jeśli ten indywidualizm jest bardzo naciągany i za bardzo się go podkreśla. Tak często się zdarza, że zbuntowana mniejszość uważa, że jest wolna i według wszelkich pozorów przeciwstawia się konformizmowi. Ale zawsze, kiedy istnieje rygorystyczna potrzeba udowadniania istnienia czegoś, z pewnością da się znaleźć pod tym jakąś wadę.

Prawdziwie niezależne i wolne jednostki nie mają potrzeby się z tym afiszować. Nie muszą być wojownicze w tej kwestii. Tak więc zbuntowana nonkonformistyczna mniejszość może bardzo dobrze posłużyć jako autorytet zastępczy, z którym można się zidentyfikować.

Ludzie mogą także identyfikować się ze szczytnymi celami. Bez względu na to jak wspaniały i dobry jest cel sam w sobie, jeśli służy jako substytut samoidentyfikacji, dzieje się krzywda. Krzywda nie polega na tym, że opowiadasz się za szczytną sprawą, wierzysz w nią i pracujesz na jej rzecz – wszystko to można robić równie dobrze mając wolność wewnętrzną – ale na twojej potrzebie zastąpienia siebie czymś innym, na czym możesz się oprzeć, ponieważ nie znalazłeś, w którym miejscu wewnątrz siebie jesteś wciąż słaby jak dziecko. Dopóki nie zrozumiesz ukrytej motywacji, która pokierowała cię do zaangażowania się w daną sprawę będziesz zmuszony do ciągłego identyfikowania się z autorytetem zewnętrznym.

Nie popieram życia, w którym oddzielasz się od wszystkich idei, grup, lojalności i spraw. To byłaby izolacja a nawet nieodpowiedzialność w stosunku do społeczeństwa. Istnieje jednak ogromna różnica, drodzy przyjaciele, pomiędzy zaangażowaniem w szczytny cel ze zdrowego przekonania i wewnętrznej wolności, czerpaniem wsparcia ze swoich wewnętrznych zasobów, a wykorzystywaniem takich spraw do zastąpienia studni zasobów [przyp.tłum.], która istnieje w tobie i czeka, abyś z niej skorzystał.

Skrajną formą identyfikowania się z innymi z powodu słabego ego jest konformizm wobec opinii publicznej, papugowanie poglądów innych. Stan ten występuje, w tej lub innej formie, u prawie każdego człowieka, tylko że w subtelny, trudny do wykrycia sposób. Z pewnością nie oznacza to, że nie należy znaleźć tego miejsca i wyrosnąć z niego.

Jakiś czas temu prowadziłem wykład na temat braku połączenia ze sobą (samo-alienacji). Nie trzeba dodawać, że istnieje związek pomiędzy tamtym tematem, a tym o czym teraz rozmawiamy, choć nie są to tożsame zjawiska. Samo-alienacja wynika z braku identyfikacji z samym sobą. Innymi słowy samo-alienacja jest skutkiem, podczas gdy identyfikacja ze sobą jest przyczyną. Za każdym razem, kiedy jesteś emocjonalnie zależny od innych, możesz mieć pewność, że pod pewnymi względami, nie udało ci się ustanowić swojej tożsamości. Ilekroć czujesz niejasny lęk, że inni nie dostarczają ci tego co potrzebujesz i czego od nich oczekujesz – pomocy finansowej, aprobaty, miłości, akceptacji – tylekroć twój niepokój wskazuje, że masz do czynienia z czymś więcej niż naturalna potrzeba ludzkiej współzależności, która nigdy nie powoduje niepokoju czy innych negatywnych emocji, jest to tak jakbyś otrzymywał wewnętrzną krew życiową ze źródeł znajdujących się poza tobą.

Nie pomijaj swojego buntu przeciwko potrzebie bycia akceptowanym, kimś, z kim każdy się zgadza. Z doświadczenia wiesz, że za takim buntem bardzo często kryje się silna potrzeba tego, przeciwko czemu się buntujesz.

Kiedy emocjonalna i duchowa pępowina nie została przecięta, „ja” nie może się rozwijać. Rośnie, ale tylko w bardzo ograniczonym stopniu, podobnie jak dziecko w łonie matki może rosnąć tylko do pewnego momentu. Aby osiągnąć dalszy rozwój, dziecko musi się rozwijać, pępowina musi zostać przecięta. Tylko wtedy możliwy jest dalszy wzrost fizyczny.

Nie inaczej jest w przypadku osobowości wewnętrznej. Kiedy wewnętrzna pępowina nie zostanie przecięta, w najprawdziwszym sensie twoje prawo do istnienia jest zależne od innych. Wszystkie psychologiczne aspekty uciszania, zdrady i odcięcia się od siebie wskazują jedynie, że nie jesteś jeszcze w stanie – przynajmniej w niektórych obszarach – utożsamić się z sobą samym. Nie masz więc poczucia rzeczywistości własnej, nie możesz doświadczać każdej żywej chwili w jej pełni.

Tam, gdzie istnieje taki brak tożsamości, taka zależność od innych, z pewnością zauważysz, że próbujesz ich wykorzystywać. Skoro skazujesz się na pasożytnicze życie, nie możesz się powstrzymać przed wykorzystywaniem tych, od których jesteś zależny. W tym ukrytym wykorzystywaniu, można znaleźć wypaczenie twojej wyimaginowanej „miłości.” Udajesz miłość, kiedy jedynie potrzebujesz i musisz wykorzystać, ponieważ bez takich manipulacji czujesz, że toniesz. Czujesz, że nie masz innej rzeczywistości niż ta, którą dają ci inni.
Im bardziej wykorzystujesz tych, których potrzebujesz tym słabszy się stajesz, i tym bardziej wierzysz, że potrzebujesz innych, aby cię wzmocnili.

Życie w teraz to życie na fali czasu. W waszym wymiarze czas płynie w sprecyzowanym rytmie. Ten ruch może być określony przez pory roku, przez dzień i noc, przez pozycje planet nieustannie orbitujących w kosmosie. Ich ruchy tworzą rytmiczne fale. Przez wieki ludzkość wyczuła w niewielkim stopniu pewne prawa rytmicznego ruchu czasu, na przykład w astrologii. Jednak udało wam się to zrozumieć tylko w bardzo ograniczonym stopniu. Ale każdy zna a często nawet wyraża to poczucie w kategorii dobrego lub złego okresu. Cokolwiek robisz w dobrym okresie przynosi dobre rezultaty. Czujesz się bardziej wolny niż zwykle mimo trudnych warunków. Patrzysz z większą nadzieją, a spełnienie przychodzi przynajmniej w pewnym stopniu. Ale są też okresy na fali spadkowej, kiedy wszystko wydaje się iść nie tak jak powinno. Ci, którzy wytrwale i z całego serca pragnął spojrzeć na siebie w prawdzie, dojdą, prędzej czy później, do tych tak zwanych złych czasów. W rzeczywistości są one przejawem dysharmonii, którą ludzie stworzyli w swoim stosunku do czasu. Kiedy ten okres przyniesie zwycięstwo i zrozumienie, nie będziesz już doświadczał rytmicznego spadku jako przygnębiającego, przykrego lub niekorzystnego. Każda żywa chwila, w pełni doświadczona w rzeczywistości teraz, przyniesie wtedy przygodę, spokojne, harmonijne podniecenie, wartościowe, witalne życie.

Nie dojdzie do tego, jeśli najpierw nie nauczysz się rozumieć i oceniać swoją negatywność, a więc i swój zły okres. Wtedy osiągniesz harmonię ze swoim wymiarem czasu. Wtedy doświadczysz siebie w rzeczywistości. Nie da się wyrazić słowami tego pokoju, wewnętrznej kotwicy. Nie da się go zastąpić żadnym innym celem.

Każda pojedyncza dusza ma w sobie bogactwa. Wystarczy o nie poprosić. Często z przykrością patrzymy, jak ludzie zwracają się w złym kierunku, szukając spełnienia, którego istnienie niejasno przeczuwają. Tylko kiedy sięgniesz po swoje wewnętrzne bogactwo, przestaniesz odsuwać się od rzeczywistości i oddalać się od siebie samego. Nie będziesz czerpał wsparcia z innych źródeł. Dopóki zależysz od obcego źródła życia musisz uciekać się do wszelkiego rodzaju taktyk, które jeszcze bardziej osłabiają twoja prawdziwe ja.

Ważne jest, abyście zrozumieli wewnętrznie moje wyjaśnienie o wykorzystywaniu innych. Nie stosujcie moich słów tylko do skrajnego zewnętrznego przejawu wykorzystywania; spróbujcie zobaczyć to w bardziej subtelnej wersji, w której musicie wykorzystywać innych, ponieważ wasze życie wydaje się od nich zależeć. Dochodzicie więc do wniosku, że powinniście mieć kontrolę. Tak wielu moich przyjaciół zaczęło postrzegać w sobie tę silną tendencję potrzeby kontroli. Każdy ucieka się do innych środków, aby kontrolować. Teraz każdy z was musi znaleźć, jak to się odnosi do was; jakie szczególne środki stosujecie; jak boicie się utraty kontroli; jak niszczycie związki poprzez wzajemną walkę o kontrolę, każdy działa tak jakby to była walka o przetrwanie; jak zniekształcacie sprawy w tej nierealistycznej walce o przetrwanie; jak psujecie wzrost wzajemności i spełnienia. Potrzeba kontroli sprawia, że manipulujecie innymi, sobą i swoimi witalnymi naturalnymi uczuciami. Przez ten właśnie proces „ja” nie może rozwijać się silnie, swobodnie i niezależnie.

Miejsce, w którym znajdziesz silną potrzebę kontroli – nad innymi, nad sytuacją, nad związkiem – jest bezpośrednią wskazówką braku identyfikowania się z samym sobą. Jeśli spojrzysz na tę tendencję z omawianego tu punktu widzenia, jeśli użyjesz tych małych wskazówek jako punktów wyjścia, rozumiejąc jak szkodliwe są wewnętrzne zahamowania, z pewnością dojdziesz do sedna celowego wypierania siebie i zaprzeczania sobie, które powodują tyle niepotrzebnych trudności. Wtedy będziesz mógł zająć się wydobyciem swojego prawdziwego ja. To będzie łatwiejsze niż znalezienie negatywnych warunków. Najpierw jednak musisz być w pełni świadomy pasożytniczego przywiązania do innych, identyfikowania się z nimi i jakiegoś rodzaju zależności od nich. Zobaczysz więzy, których do tej pory nie chciałeś zerwać, przez co nie umiałeś ustalić jakie są ich korzenie w tobie. Kiedy znajdziesz te korzenie, stosunkowo łatwo będzie ci odciąć więzy i stać się sobą.

Teraz drodzy przyjaciele macie kilka tygodni, aby zastanowić się nad tym wykładem. Ponieważ podczas sesji pytań i odpowiedzi będziecie mieli możliwość zadawania pytań dotyczących każdego wykładu, teraz zajmiemy się pytaniami, które nie mają związku z tym o czym właśnie mówiłem.

PYTANIE: Czy mógłbyś wyjaśnić zjawisko snu?
ODPOWIEDŹ: Wasze subtelne ciała potrzebują zrzucić ciężar ciała fizycznego, ciężkiej materii fizycznej. Nie utrzymalibyście całego życia bez tego odpoczynku. Materia fizyczna jest obciążeniem dla prawdziwej osobowości. I mówię to dosłownie. Potrzebujecie wytchnienia od tego ciężaru w innym wymiarze, gdzie możecie się poruszać i być wolni. W tym innym, szerszym, swobodniejszym wymiarze następuje odprężenie i zebranie sił. To jest w zasadzie główny powód snu. Uwolnienie się od grubej materii i przejście do szerszego wymiaru faktycznie odnawia organy fizyczne poprzez psychiczny krwiobieg, który jest regenerowany podczas snu. Ciała psychiczne lub subtelne są zawsze przyczyną; ciało fizyczne jest skutkiem.

Z wielką miłością opuszczam was teraz, błogosławiąc każdego. To błogosławieństwo zawiera w sobie wielką siłę, substancję, która może przynieść prawdę i odnowę waszej duszy, tak abyście znaleźli niezbędną wytrzymałość i wolę do ugruntowania się w sobie. Bądźcie w pokoju. Bądźcie w Bogu!

 

Tłumaczenie: Katarzyna Hylińska