Wykład Pathwork No. 116
Pobierz wykład w PDF: Wyklad_Pathwork_#116-W-Drodze-Do-Duchowego-Centrum-Konflikt-Pomiedzy-Nizszym-Ja-A-Odgornie-Narzucona-Swiadomoscia
Witajcie, drodzy przyjaciele. Bądźcie błogosławieni, błogosławiona niech będzie ta godzina.
Być może niektórzy z was są na progu, tuż przed ważnym rozpoznaniem, kiedy wszystko wydaje się być podwójnie zagmatwane. Zmagania są szczególnie bolesne do czasu prawdziwego zmierzenia się z tym, przed czym najbardziej uciekacie. Kiedy już staniecie z tym twarzą w twarz, doświadczycie uczucia wyzwolenia i siły, nadziei i światła, które naznaczą was na zawsze. Jednak warto pamiętać, że w ogniu wewnętrznej walki, łatwo stracić z oczu kierunek, w którym zmierzamy. W tych momentach ocena tego, co już zostało osiągnięte, a co należy jeszcze zrobić, gdzie się znajdujesz na ścieżce rozwoju oraz na ile rzeczywiście rozpoznałeś swoje zaburzenia i wewnętrzne pomieszanie, jest naprawdę trudna. Niemniej każdy z was potrafi już wejrzeć w siebie na tyle głęboko, by móc ocenić – przynajmniej do pewnego stopnia – co już udało się osiągnąć, a co jeszcze jest do zrobienia. Niezwykle ważne jest rozpoznanie, w jakich obszarach nadal czujesz się zniewolony, zablokowany, gdzie przyjmujesz postawę obronną albo doświadczasz niepokoju. Aby zobaczyć, gdzie nastąpił postęp, a gdzie jeszcze jest coś do zrobienia, dobrze od czasu do czasu pytać siebie: w jakim stopniu rozumiesz swoje problemy, a gdzie, mimo zrozumienia, nadal odczuwasz opór przed zmianą. Warto sprawdzić, w których obszarach potrzebujesz wglądu, jasności, a które problemy zostały już naprawdę rozwiązane. Taka dokonywana od czasu do czasu ocena jest bardzo przydatna.To nasze ostatnie spotkanie w tym roku, dlatego chcę znów poruszyć pewne kwestie i cele związane ze ścieżką samorealizacji. Kiedy nie rozumiesz związku między sobą a swoim życiem, przepełnia cię desperacja. Niezależnie od tego, czy zdajesz się sobie z tego sprawę, czy też nie, idziesz przez życie, szukając odpowiedzi. Niestety, zbyt często daremnie szukasz ich na zewnątrz. Na różne sposoby. Może uporczywie oczekujesz – świadomie lub nie – by inni cię uszczęśliwiali, naginając się do twojej woli. Kiedy tak się nie dzieje, złościsz się, przepełnia cię uraza i często popadasz w użalanie się nad sobą. Te emocje mogą być zupełnie nieświadome. Inną formą sięgania po odpowiedzi na zewnątrz jest poszukiwanie ich w teoriach i rozumowaniach filozoficznych, religijnych lub naukowych. Oczywiście da się tam znaleźć wiele wartościowych i prawdziwych odpowiedzi. Jednak, żeby były w stanie pomóc, należy traktować je jako wskazówki do głębokich poszukiwań wewnątrz siebie. Wiedza, która jest jedynie informacją z drugiej ręki, nie przysłuży ci się. Nie odnajdziesz dzięki niej znaczenia i sedna życia.Pozwólcie, że powtórzę: każdy z was nosi w sobie wiedzę, mądrość i moc potrzebne, by wieść satysfakcjonujące życie. Już teraz niektórzy z was zaczynają się o tym przekonywać, nawet jeśli na razie są to tylko przebłyski zrozumienia. Wiem, że powtarzam te słowa do znudzenia. Niestety jak dotąd niewielu z was naprawdę pojęło ich znaczenie. Dla większości moje słowa pozostają czystą teorią, która nie wywiera na was prawdziwego wpływu – mimo że podążacie w dobrym kierunku na ścieżce prowadzącej do waszego wnętrza.
Praca związana z samopoznaniem jest trudna, kiedy ma się przed sobą jedynie mgliste przeczucie przyszłego szczęścia i spełnienia. Zupełnie inaczej mają się sprawy, kiedy cel jest jasny; kiedy masz pełną świadomość, że głęboko w twojej duszy drzemią nieprzebrane pokłady mądrości, wiedzy, siły i miłości. To one są odpowiedzią na twoje pytania i rozterki. Gdy o tym wiesz i świadomie podążasz drogą rozwoju, łatwiej ci przezwyciężyć opór. Ten opór pojawia się zawsze, kiedy trzeba otwarcie stawić czoła prawdzie o sobie, także wtedy, gdy wydaje się ona bolesna.Rozpoznanie, zrozumienie i rozwikłanie ukrytych wewnętrznych konfliktów i zniekształceń ostatecznie ma cię doprowadzić do twojego najgłębszego centrum. W nim spoczywają twoje ukryte skarby: boska miłość, mądrość i siła. Gdy kierunek, w którym zmierzasz, jest jasno określony, konflikt między duchowymi a „życiowymi” dążeniami przestaje istnieć.Wśród ludzi dominują dwie postawy. Jeden typ osobowości poszukuje Boga i wchodzi na ścieżkę rozwoju duchowego, aby stać się lepszą osobą. Tych ludzi do rozwoju popycha poczucie nieszczęścia i dezorientacji. Łatwo im zgubić właściwy kierunek, kiedy poprzestają na gromadzeniu wiedzy na temat duchowych teorii i doktryn. Zatrzymują się w tym punkcie i nie podejmują decydującego ruchu, jakim jest wejrzenie w głąb swojej duszy. Jeśli jednak zdobycie wiedzy będzie tylko pierwszym krokiem w kierunku przekroczenia umysłu, jeśli dana osoba zrozumie, że aby dotrzeć do centrum duszy należy rozpoznać i rozpuścić wewnętrzne blokady, wtedy życie w Bogu przestanie jawić się jako przeszkoda na drodze do osobistego spełnienia. Często błędnie zakłada się, że osobiste spełnienie jest samolubne i stoi w sprzeczności z życiem duchowym. Pogląd ów zazwyczaj podzielają osoby, które na ścieżce duchowych poszukiwań zatrzymały się, nie podejmując decydującego kroku polegającego na stawieniu czoła wewnętrznemu pomieszaniu. Te osoby, nawet jeśli dostrzegają swoje ukryte konflikty, podchodzą do nich czysto teoretycznie; żyją w wygodnej nadziei, że wady te ulegną samoistnemu rozpuszczeniu dzięki bożej łasce.
Drugi typ osób wyznaje przekonanie, że życie powinno być jak najszczęśliwsze i najbardziej satysfakcjonujące. Nie chodzi mi tu o bezwzględną postawę niektórych niedojrzałych duchowo ludzi, którzy po prostu nie troszczą się o innych. Mówię o tych, których cechują pewne standardy przyzwoitości, którzy nie chcą ranić innych i których po prostu nie interesują duchowe poszukiwania. W pewnym momencie osoby te zauważają, że źródło ich problemów tkwi wewnątrz. Zaczynają wtedy szukać pomocy, na przykład w przyziemnej wiedzy psychologicznej, żeby rozpoznać i naprawić wewnętrzne zaburzenia. Jeśli te poszukiwania będą wystarczająco głębokie, rozpoczną proces rozwoju wewnętrznego i mogą doprowadzić poszukującego do centrum jego duszy, nawet jeśli wcześniej nie miał pojęcia o jej istnieniu. Wraz z odnalezieniem wewnętrznego centrum następuje odnalezienie boskiej obecności. Nie może być inaczej. Wtedy pojawia się świadomość, że przekazy konwencjonalnych religii zawierają w sobie wiele prawdy; chociaż równocześnie bardzo odbiegają od realnego doświadczenia. Poszukiwania doprowadzą do zrozumienia, że odnalezienie Boga wcale nie stoi w sprzeczności z osiągnięciem osobistego szczęścia – to błędne przekonanie jest podzielane przez wielu niewierzących. Podziały, rozdarcie, sprzeczności i wszystkie albo/albo wynikają z oddzielenia, błędnych przekonań i dezorientacji. Tak naprawdę wszystko jest jednością. Nie można jednak poprzestawać na teoretycznym zrozumieniu tej prawdy. Stanie się ona waszym doświadczeniem, kiedy dotrzecie do centrum swojego istnienia – tam czeka na was spełnienie i świadomość, że wszystko jest jednością.
Od dawna zajmujemy się rozpoznawaniem przeszkód, które stają na drodze do najgłębszego centrum waszej istoty. Będziemy kontynuować ten temat. Bez rozpoznania tych przeszkód nie uda wam się dotrzeć do swojego centrum. Nie ma innej drogi. Nie wyobrażajcie też sobie, przyjaciele, że zdobycie tego skarbu będzie nagłym i spektakularnym wydarzeniem. Nie, jak zwykle, jest to proces. Możecie nawet nie zdawać sobie sprawy, że w niektórych aspektach udało wam się już tam dotrzeć. W innych istnieją jeszcze przeszkody sprawiające, że głębia waszej istoty pozostaje poza zasięgiem. Dopóki nie osiągniesz wystarczającego wymiaru wolności i świadomości, aby funkcjonować głównie z poziomu tego wewnętrznego centrum, twoja zdolność przebywania w nim będzie pojawiać się i znikać. Zaprowadzi cię tam pełna świadomość twoich problemów i niższych instynktów – nie myśl wtedy jednak, że jesteś idealny i że udało ci się je wszystkie przezwyciężyć.
Im bardziej jesteś nieszczęśliwy, zagubiony, im większą pustkę i głód odczuwasz – być może głód czułości i zrozumienia – tym słabszy jest twój kontakt ze swoją prawdziwą, wewnętrzną istotą. Tylko ona może cię nieustannie odżywiać, podtrzymywać i prowadzić w kierunku prawdziwego spełnienia w życiu. Kiedy nawiążesz kontakt ze swoją wewnętrzną istotą, zrozumiesz prawdziwą przyczynę swojej samotności i pustka, która z tą samotnością jest związana, zostanie wypełniona.
Każdy ma inny cel do spełnienia w życiu – a równocześnie wszystkie istnienia dążą do tego samego spełnienia. Przyjaciele, to prawda, choć być może brzmi dla was jak kolejna sprzeczność. Pamiętajcie, że celem tej ścieżki jest odnalezienie centrum swojego istnienia. Poprzez nie odnajdziecie kontakt z rzeczywistością, Bogiem i osiągniecie spełnienie w jedności, a nie w separacji. Jeśli będziecie kontynuować poszukiwania na zewnątrz siebie, wasze poczucie oddzielenia jedynie wzrośnie. Kiedy chcąc porzucić izolację, zwracacie się do wewnątrz, możecie sprawiać wrażenie odcinających się od innych, pochłoniętych sobą. Jednak tak naprawdę swoim działaniem zmniejszacie oddzielenie, które jest przyczyną ogromnego cierpienia i samotności. Kiedy przestajesz żyć w separacji ze swoim duchowym centrum, oddzielenie od innych znika, ponieważ twoje duchowe istnienie, twoje realne „ja” i duchowe, realne „ja” innych są tożsame. Nic nie stoi pomiędzy nimi. Wrażenie separacji pojawia się wyłącznie w warstwach osobowości przysłaniających duchowe centrum.
Czasami proces konfrontowania się z samym sobą, który jest kluczowym elementem naszej ścieżki, porównuje się z procesami propagowanymi przez popularną psychologię. Do pewnego stopnia to porównanie ma sens. Jednak ścieżkę samorozwoju, na której się znajdujecie, wyróżnia dobrze zdefiniowany, ostateczny cel. Popularna psychologia za cel stawia sobie rozwiązanie wewnętrznych konfliktów – po to, żeby ułatwić człowiekowi funkcjonowanie w świecie. Jak już mówiliśmy, ten proces może mimochodem prowadzić do kontaktu z duchowym centrum. Jednak współczesna psychologia nie docenia znaczenia tego kontaktu. Tymczasem dla nas jest on głównym celem. Kiedy do niego zmierzasz, po drodze rozwiązują się pozostałe problemy.
Nasze zainteresowanie wiarą, religijnymi dogmatami i doktrynami jest równie niewielkie, jak zainteresowanie tym tematem psychologa pracującego z pacjentami. Każda z góry narzucona opinia – prawdziwa lub nie – jest przeszkodą na ścieżce samopoznania. Podążając nią, wsłuchując się w przewodnictwo, dążymy do nawiązania kontaktu z rzeczywistością duchowego centrum. Kiedy tak się stanie, wierzenia i doktryny odejdą w zapomnienie. Kiedy masz kontakt ze swoim centrum duchowym, kontakt z Bogiem staje się osobistym doświadczeniem, którego nie potrzeba udowadniać. Poznanie duchowej rzeczywistości jest możliwe tylko wtedy, gdy usunie się wszystkie przeszkody stojące na drodze do niego. Jak dobrze wiecie tymi przeszkodami są wasze błędne przekonania, wnioski i wewnętrzne pomieszanie. Ostatnio mówiliśmy już o tym, jak wszystkie nieszczęścia i konflikty wynikają z ignorancji i błędów poznawczych. Każdy problem wewnętrzny wynika z zafałszowania rzeczywistości. Kiedy twój ogląd jest zniekształcony, nie jesteś w stanie spojrzeć szerzej. Jeśli jednak dogłębnie zbadasz namacalną rzeczywistość, zrozumiesz, że nie stoi ona w sprzeczności z bezpośrednim, osobistym doświadczeniem twojego duchowego centrum. Rozpoznawanie rzeczywistości wymaga, by osobiste nastawienia, przekonania i idee zostały podane w wątpliwość, wypowiedziane i przeformułowane. Musisz przyjrzeć się również swoim automatycznym, nieświadomym reakcjom. Należy zbadać znaczenie znajdujących się pod spodem przekonań – te przekonania muszą ujrzeć światło dzienne i zostać poddane ocenie. Dzięki temu zobaczysz, jak mocno jeszcze tkwisz w ułudzie. Wtedy zaczniesz zbliżać się do rzeczywistości w jej najszerszym możliwym znaczeniu.
Pragnę teraz porozmawiać o jednej z głównych przyczyn wewnętrznego pomieszania i walki toczącej się w psychice. Ten niezwykle ważny temat pojawiał się już wcześniej, chcę teraz jednak do niego wrócić i omówić w bardziej bezpośredni sposób.
Jedną z najbardziej tragicznych, jałowych walk rozgrywających się w psychice jest konflikt między niższym ja a narzuconą świadomością. Często zdarza się tak, że pewne pojęcia są nadużywane, wypowiadane bez prawdziwego zrozumienia. W ten sposób słowo traci swój ciężar gatunkowy i staje się wyłącznie bezmyślnie powtarzanym frazesem. Ten proces jest szkodliwy i przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Naszym celem jest przecież niezależne, twórcze myślenie. Żeby zapobiec tej bezmyślności, od czasu do czasu musimy na nowo zdefiniować jakieś pojęcie – aby nie straciło na swojej świeżości i aby uniknąć pomieszania i ułatwić zrozumienie. Pozwólcie więc, że znów wrócimy do rozmowy o tym, czym tak naprawdę jest niższe ja.
Niższe ja to nie tylko ta część ludzkiej natury, gdzie znajdują się nasze wady i słabości charakteru. W niższym ja rezyduje również coś bardziej subtelnego, trudniejszego do uchwycenia. Najprościej mówiąc, chodzi o emocjonalny klimat egocentryzmu, który istnieje niezależnie od dobrych intencji, altruistycznych działań i postaw wobec innych. Im silniejsze są dobre intencje, tym trudniej wyczuć, uświadomić sobie i zaakceptować ten klimat uporczywej negatywności. Im bardziej dziecinny egocentryzm skrywany jest przez poczucie winy i wstydu, tym trudniej z niego wyrosnąć. Musisz w pełni uświadomić sobie to często niedorzeczne, pragnące wykluczyć innych skoncentrowanie na sobie. Ono chce panować niepodzielnie. Nie ma zamiaru uwzględniać interesu innych – za wszelką cenę pragnie spełnienia swoich małych życzeń, satysfakcji dla swojej próżności, bez oglądania się na wyższe dobro innych ludzi. To prawda – zazwyczaj nie działasz z tego poziomu, jednak twoje na wpół świadome życzenia i zamiary to właśnie reakcja tej części ciebie: twojego niższego ja.
Problemem nie jest samo istnienie niższego ja, ale twój stosunek do niego. Wynikające z fałszywych przekonań poczucie winy i wstydu stopują cię w rozwoju. Tkwisz w błędnym założeniu, że kto jak kto, ale ty naprawdę powinieneś już był przezwyciężyć swoje niższe ja, wraz z jego dziecinnymi, niedorzecznymi i skoncentrowanymi na sobie postawami. Tak postępuje proces samooszukiwania się i gry pozorów, które wtłaczają cię w błędne koło wewnętrznych konfliktów, niszcząc twoje szczęście i szacunek do siebie. Bardzo niewiele osób faktycznie pogodziło się z istnieniem swojego niższego ja. Większość akceptuje je tylko w teorii, nie przyznając się do określonych aspektów małego ego działających wewnątrz nich samych. Tymczasem niższe ja można zacząć stopniowo przezwyciężać jedynie wtedy, gdy weźmie się za nie odpowiedzialność. Jeśli wypierasz istnienie swojego niższego ja, przymykasz oczy na to, jak się przejawia w działaniu. Nie jesteś wtedy w stanie dostrzec subtelnych stanów emocjonalnych, w których się wyraża – natychmiast zostają one ukryte i usunięte z pola widzenia. W jaki sposób miałbyś przezwyciężyć coś, czego istnienia nie jesteś w pełni świadomy? Na pewno ogólna, teoretyczna wiedza na ten temat ci w tym nie pomoże!
Wstyd i poczucie winy wynikające z istnienia niższego ja powodują chęć ukrywania go, co w efekcie sprawia, że niższe ja się umacnia, ze zgubnymi skutkami dla twojej osobowości. W ten sposób to, czego pragniesz najbardziej: wyrosnąć z niższego ja, nie może się wydarzyć. Dodatkowo proces samooszukiwania się wprowadza cię w rosnące pomieszanie. Ponieważ jest to proces nieświadomy, umiejętności rozróżniania i rozumowania nie mają do niego dostępu. Ukryte zostają nie tylko destrukcyjne i samolubne impulsy, ale również ukrywasz przed sobą konstruktywne i kreatywne impulsy. Wszystko to wynika z nieporozumienia.
Potencjalnie produktywne, życiodajne impulsy i instynkty, kiedy nie mogą się rozwijać w świetle świadomości, zostają zablokowane, przez co stają się destrukcyjne. Nie mają szansy się rozwijać, przekształcić się w coś pięknego, ponieważ nie rozumiesz, że ich obecna forma nie jest ostateczna. Ten brak świadomości prowadzi cię do zaprzeczania potencjalnie pozytywnym instynktom.
Dla jasności podsumujmy cały proces wypierania niższego ja. Składają się na niego trzy elementy: (1) wypieranie faktycznego niższego ja, w którym zawierają się zarówno konkretne i ekstremalne przejawy i tendencje charakteru, jak i subtelny, ogólny klimat egocentryzmu i ignorowania potrzeb innych ludzi; (2) wypieranie kreatywnych i produktywnych aspektów i tendencji; (3) wypieranie instynktów, które są nieproduktywne i samolubne w niedojrzałej formie, ale mają potencjał przerodzić się w coś twórczego i konstruktywnego.
Każdy z tych elementów niższego ja potrzebuje – na swój sposób – akceptacji i objęcia światłem świadomości. Dzięki temu zrozumiesz, że często najbardziej wartościowe rzeczy, które istota ludzka może ofiarować życiu, zostają ukryte, wyparte i zablokowane. Stąd bierze się twoje głębokie pomieszanie. Błędnie zakładasz, że jeśli tylko dostatecznie dobrze będziesz wypierać istnienie swoich negatywnych tendencji i udawać pozytywne intencje i życzenia, konfuzja związana z działaniem niższego ja wewnątrz ciebie zniknie. Tym samym uniemożliwiasz wibrującej potencjałem sile życiowej zaistnienie w swojej właściwej, pięknej, naturalnej formie. Dochodzi do tego, że zdrowe i niezdrowe aspekty osobowości przenikają się wzajemnie, wprawiając człowieka w rozpacz. To wszystko wydarza się w mglistej przestrzeni, na granicy między świadomością i nieświadomością.
Przyjaciele, wakacyjną przerwę między naszymi spotkaniami możecie spędzić nad zgłębianiem tych kwestii. To będzie dla was cenna lekcja. Przygotuje was do pracy w przyszłym roku i, miejmy nadzieje, umożliwi dalszy rozwój na tej ścieżce. Zamiast zaczynać od badania natury swojego niższego ja – lub tego, czym dla ciebie jest – zacznij przyglądać się swojemu nastawieniu do kwestii istnienia niższego ja wewnątrz siebie. Czy pewne przejawy niższego ja cię szokują? Sprawiają, że jesteś zniecierpliwiony sobą? Czy czujesz, że już ich być w tobie nie powinno i tym samym odmawiasz sobie prawa do człowieczeństwa? Czy negujesz również pewne potencjalnie konstruktywne aspekty siebie? Takie, które mogłyby być bardzo twórcze, gdyby spojrzeć na nie świeżym okiem, bez z góry narzuconych standardów? Zacznij zauważać subtelne przejawy niższego ja w swoich reakcjach i impulsach. Zwróć uwagę, jak często masz ochotę natychmiast odepchnąć je od siebie. Przyglądnij się, jakie życzenia i postawy dominują w tych ulotnych reakcjach. Wyciągnij je na światło dzienne i spokojnie się im przyjrzyj. Zauważ swoje surowe, nietolerancyjne podejście względem siebie, swoją sztywność, bezkompromisowość i wyniszczającą ponad wszelką miarę surowość. Te obserwacje przygotują cię do dalszej pracy.
Niższe ja to jedna strona konfliktu.
Jak wygląda druga? Zacznijmy od tego, że wśród ludzi panuje duże niezrozumienie tego, czym jest świadomość. Kilka lat temu tłumaczyłem, że ludzie mają dwa rodzaje świadomości: tę, która jest emanacją prawdziwego ja i drugą, która została narzucona. Przypomnijmy krótko, czym ona się charakteryzuje.
Ludzie wierzący mówiąc o świadomości, mają na myśli świadomość wewnętrzną, pochodzącą z boskiego centrum duszy ludzkiej. Zazwyczaj jednak ignorują ogromną różnicę, jaka istnieje między wewnętrzną świadomością, a tą z góry narzuconą. Chcąc, by ludzie byli lepsi, społeczeństwo wymusza na jednostce postępowanie zgodne z moralnymi standardami. Ta społeczna presja sprawia, że narzucona świadomość wzmacnia się, a wewnętrzna, prawdziwa świadomość zostaje ukryta. Jednak rolą narzuconej świadomości niekoniecznie jest powstrzymywanie ludzi od działania wynikającego z prymitywnych, niszczycielskich instynktów. Osoby o słabo rozwiniętej wewnętrznej świadomości od popełniania destrukcyjnych czynów zazwyczaj lepiej odwodzi prawo funkcjonujące w społeczeństwie. Narzucona świadomość wyrządza jedynie szkody. Jak już mówiłem, w pierwszym etapie rozgrywającego się konfliktu wewnętrznego narzucona świadomość ukrywa niższe ja, zamiast wystawić je na światło dzienne. Wypieranie i ukrywanie niższego ja sprawia, że siły, z którymi łatwo byłoby się zmierzyć, gdyby były dostępne świadomości, kiełkują i narastają, tworząc coraz większą presję i napięcie wewnętrzne. Często prowadzi was to do działań, których nie potraficie powstrzymać – wyłącznie dlatego, że zbyt długo korzystaliście z narzuconej świadomości, zamiast dać sobie szansę i skontaktować się ze świadomością wewnętrzną, częścią duchowego centrum. Bunt przeciwko prawom i standardom etycznym i moralnym zawsze jest buntem przeciwko surowej narzuconej świadomości, tej, która nie zna litości, ma sztywne zasady i jest ślepa w swoich ocenach. Nikt nigdy nie buntuje się przeciwko prawdziwej, wewnętrznej świadomości.
Przyjaciele, zrozumcie, że na drodze do waszego wewnętrznego, prawdziwego ja stoją nie tylko wasze błędy i fałszywe przekonania, obrazy i zniekształcenia, nie tylko niższe ja, ale na tej drodze staje wam również narzucona świadomość. To ona prowadzi do wielkiego zagubienia i często przeszkadza wam w dotarciu do wolności i prawdy. Narzucona świadomość sprawia, że odrzucacie siebie jako istotę ludzką. Miotacie się w środku między jej nakazami a żądaniami niedojrzałego, egocentrycznego dziecka i ta walka powoduje głębokie wewnętrzne rozdarcie. Dopóki ten konflikt jest ukryty, nie możesz nad nim zapanować i wyjść poza te dwie ułudy. Twoje kurczowe trzymanie się narzuconej świadomości wynika z fałszywego przekonania, że tylko ona może powstrzymać cię od instynktownego działania pod wpływem niższego ja. W ten sposób nigdy nie stworzysz bezpiecznej, zdrowej i opartej na zaufaniu więzi z samym sobą, ponieważ nie dajesz sobie szansy. Zdrowy szacunek do siebie pochodzi z prawdziwego „ja” – a ty odsuwasz się od swojej prawdziwej istoty, oddając pole narzuconej świadomości. To jest błędne koło, o którym tak często rozmawiamy. Dopóki nie odnajdziesz swojej prawdziwej istoty, musisz trzymać się narzuconej świadomości, dostosowywać się do niej, słuchać jej, obłaskawiać ją i ślepo jej wierzyć. Bez wyrobienia w sobie zdolności niezależnego myślenia i oceny sytuacji, człowiek staje się coraz słabszy i bardziej zależny, nie potrafi stanąć na swoich własnych nogach.
Podejmowane działanie może ulec zmianie lub nie, na zewnątrz może nie być widoczna żadna różnica. Istnieje jednak ogromna różnica między działaniem wypływającym z poczucia uwiązania i lęku – to jest wypływającym z narzuconej świadomości – a działaniem w duchu wolności, wynikającym z wsłuchiwania się w głos prawdziwej świadomości, intuicji, będącym efektem osobistego rozumowania. Pamiętaj, że kiedy buntujesz się przeciwko narzuconej świadomości, nie jesteś bardziej wolny niż kiedy jej słuchasz. Kiedy słuchanie narzuconej świadomości nie przynosi ci zadowalających rezultatów, buntujesz się, użalasz nad sobą, obwiniasz życie oraz świat. Kiedy zaczniesz słuchać głosu swojej prawdziwej świadomości, całą odpowiedzialność będziesz brać na siebie i negatywne rezultaty twoich działań przestaną wpędzać cię w rozpacz. Szybko dostrzeżesz, że to, czy skutki będą pozytywne, czy negatywne, nie jest aż tak ważne, jak kiedyś sądziłeś. Zauważysz, że niezależnie od efektu zawsze masz okazję do rozwoju, o ile działania i decyzje wypływają z ciebie i twoich własnych standardów.
Konflikt między narzuconą świadomością i prymitywnym, egocentrycznym, destrukcyjnym dzieckiem jest konfliktem tragicznym – tylko dlatego, że brakuje ci w nim świadomości. W istocie jest on całkowicie zbyteczny.
Oczywiście duże znaczenie ma tu edukacja. Kiedy ludzkość nabierze świadomości tych zjawisk i będzie prowadzić młodych ludzi w dobrym kierunku, wiele szkód uda się wyeliminować. Ważne jest jednak, aby wiedzieć, że nie tylko ignorancja i słabe przewodnictwo są odpowiedzialne za twój konflikt wewnętrzny. Zauważ, że nie każdy aspekt ciebie jest w niego uwikłany. Niektóre części twojej psychiki pozostają wolne, nie opierają się na narzuconych, istniejących (lub wyimaginowanych) żądaniach, standardach czy regułach. Zobacz, że tkwisz w rozdarciu między zasadami narzuconej świadomości i mankamentami (rzeczywistymi lub nie) swojego niższego ja, które próbujesz odrzucić, tylko tam, gdzie w grę wchodzą twoje konkretne, osobiste zmagania. Musisz zobaczyć, w jaki sposób twoje problemy wewnętrzne są powiązane z konfliktem między narzuconą świadomością a niższym ja.
Jak już wiesz, problemy i zaburzenia osobowości mają swoje źródło w dziecięcych zranieniach i frustracjach – rzeczywistych lub wyimaginowanych. Brak poczucia bezpieczeństwa, czułości i akceptacji jednego lub obojga rodziców powoduje zranienie, przed którym starasz się chronić, budując misterny system obrony. Następnie próbujesz to zranienie przezwyciężyć. Już rozumiesz, że ten uraz dziecięcy wcale nie musi być obciążeniem na resztę życia. Tym, co uniemożliwia ci odnalezienie spełnienia w dorosłym życiu, jest wypracowana obrona, którą nadal stosujesz. Każdy z was dobrze już o tym wie, nie tylko w teorii, ale i ze swojego bezpośredniego doświadczenia. Rodzic, z którym czujesz się niepewnie, który wywołuje podziw lub strach, zazwyczaj reprezentuje narzuconą świadomość. Desperacko starasz się zdobyć jej lub jego miłość. Twoja narzucona świadomość to nie tylko ogólne normy społeczne, ale i zasady rodzica, który dla ciebie tę świadomość reprezentuje. Często tylko wydaje ci się, że standardy, które sobie narzucasz, były faktycznymi rodzicielskimi oczekiwaniami. Jednak ważniejsze od tego, jak było naprawdę, jest klimat emocjonalny, jaki w tobie pozostał.
Pełne rozpoznanie znaczenia narzuconej świadomości jest możliwe tylko wtedy, kiedy weźmiesz pod uwagę swoje nastawienie względem rodziców, konkretne emocje przejawiające się w waszej relacji, ich postawę wobec ciebie. Musisz rozpoznać również wynikające z tych postaw obrazy, wzorce zachowań i mechanizmy obronne, które wytworzyłeś. Tylko gdy uzyskasz pełny obraz sytuacji, twoja walka między narzuconą świadomością a twoim (rzeczywistym i/lub wyimaginowanym) niższym ja nabierze dla ciebie nowego znaczenia. Tylko wtedy uzyskasz wgląd niezbędny do rozwiązania tego konfliktu. Nawet jeśli już dostrzegasz istnienie wewnętrznego uwarunkowania, ogólna wiedza na jego temat nie wystarczy, by tę walkę zakończyć. Kluczowe jest zrozumienie tego konfliktu w kontekście twoich osobistych problemów. U każdego z was konflikt między niższym ja i narzuconą świadomością będzie wyglądać inaczej, choć oczywiście pewne jego przejawy pozostaną wspólne.
Jak już mówiłem, w tych zmaganiach traktujesz siebie surowo i bezlitośnie. Zasady, które sobie narzucasz są żelazne, właściwe okrutnym tyranom. Są nawet ostrzejsze niż niesprawiedliwe standardy forsowane przez społeczeństwo. Przez to ślepe trzymanie się surowych zasad nie możesz dotrzeć do centrum wewnątrz siebie – a tylko stamtąd pochodzi nieprzebrana moc i żywotność. Kiedy dotrzesz do tego centrum, będziesz mógł porzucić myślenie życzeniowe na rzecz realnej nadziei. Tylko stamtąd, z wnętrza, pochodzi prawdziwa zdolność przewidywania, podejmowania dojrzałych decyzji, prawdziwa pewność siebie, zdolność kochania i bycia kochanym, otrzymywania i dawania, zdolność harmonijnego współistnienia i kreowania życia we wszystkich ważnych aspektach.
Wielu z was udało się osiągnąć głębokie spełnienie w niektórych obszarach życia. W innych jednak odczuwacie brak satysfakcji i samotność. Racjonalizujecie tę sytuację: „Ponieważ w tym aspekcie czuję się spełniony, muszę płacić za to cenę w innych obszarach życia.” Przyjaciele, to nieprawda. W głębi serca dobrze o tym wiecie. Wcale nie musi tak być, że spełnienie w jednym obszarze życia osiąga się kosztem braku satysfakcji gdzieś indziej. Człowiek o zdrowej duszy, który naprawdę dotrze do głębi swojej istoty – nie tylko częściowo, ale otwierając wszystkie zablokowane kanały – ma dostęp do każdego rodzaju spełnienia. Żadna z form ekspresji własnej nie musi ucierpieć w procesie odzyskiwania wewnętrznej wolności.
Problem w tym, że głęboko w środku czujesz, że nie zasługujesz na to wszystko. Nawet nie starasz się pielęgnować obrazu siebie, w którym osiągasz spełnienie we wszystkich obszarach życia. Zauważ, jak na samą myśl o pełnej satysfakcji kurczysz się; jak wydaje ci się, że prosisz o zbyt wiele. Równocześnie na innym poziomie istnieje w tobie dziecięcy aspekt, który faktycznie jest zbyt roszczeniowy. Twój skurcz na myśl o całkowitym spełnieniu świadczy o tym, że nie doszedłeś jeszcze do porozumienia wewnątrz siebie. Coś w tobie mówi „nie”, kiedy wyobrażasz sobie pełnię życiowej satysfakcji. To „nie” wiąże się z surowym, bezlitosnym sposobem, w jaki siebie traktujesz, ponieważ nie pogodziłeś się z wewnętrznym, samolubnym dzieckiem. Twój niedojrzały aspekt nadal stawia niesprawiedliwe żądania, z którymi nie możesz dojść do ładu i które wypierasz.
Aby to dziecko mogło dorosnąć, musisz całkowicie zaakceptować jego prymitywną, samolubną i niszczycielską stronę. Możesz to zrobić, jedynie kiedy zrozumiesz w pełni przejawy swojej dziecinnej natury. Tylko kiedy jesteś w stanie ją zaakceptować, nie tracąc poczucia proporcji na temat jej „zła”, możesz zacząć dostrzegać, przeżywać i akceptować wyższe jakości wewnątrz siebie. Twoje poczucie winy związane z istnieniem dziecięcej natury zniknie jedynie wtedy, kiedy nauczysz się zauważać pochodzące od niej impulsy i rozumieć, że chociaż ta niepożądana część ciebie jest obecna, nie musisz działać w zgodzie z nią. Przynajmniej przestaniesz się oszukiwać, co do swojego miejsca w rozwoju i dopuścisz do siebie żądania tej niedojrzałej natury bez konieczności spełniania ich. Wtedy pojawi się szansa na wygraną w tragicznej bitwie. Uwolnisz się od fałszywej świadomości i otworzysz się na głos swojego prawdziwego ja.
Czy w związku z tym tematem macie jakieś pytania?
PYTANIE: Mam pytanie, które przygotowałem wcześniej, ale które chyba dobrze pasuje do tematu wykładu. Czy to prawda, że próbujemy nie tylko wpisać się we własny wyidealizowany obraz siebie, ale też chcemy doścignąć wyidealizowany obraz noszony przez naszych rodziców. Czy tak jest?
ODPOWIEDŹ: To jak najbardziej prawda. W swojej bezradności i niepewności dziecko desperacko pragnie akceptacji rodziców. Wierzy, że uzyska ją, przyjmując rodzicielskie standardy. Jak już mówiłem, nie ma znaczenia, czy rodzice rzeczywiście egzekwują te standardy, czy dziecku się tylko tak wydaje. Tak oto postępuje proces fałszywego, powierzchownego dostosowywania się do zasad, do których dziecku brak wewnętrznego przekonania. Prowadzi to do osłabienia prawdziwego „ja” dziecka. Kiedy ten sposób życia nie przynosi spodziewanych rezultatów – których oczywiście przynieść nie może – dziecko czuje się oszukane, podwójnie rozżalone. Jak dobrze wiecie, w każdym z was do pewnego stopnia tkwi chęć pozostania dzieckiem, stojąca w opozycji do równie silnego pragnienia, aby dorosnąć. Uporczywe pragnienie, by pozostać dzieckiem, o które ktoś musi się zatroszczyć, utrzymuje w mocy konieczność podlegania narzuconym standardom, z góry narzuconej świadomości. W ten sposób próbujecie skłonić i wymusić na swoich rodzicach lub osobach będących ich zastępcami, aby wreszcie, z opóźnieniem, dali wam to, czego zabrakło wam w dzieciństwie. Ten proces będzie postępował do momentu, aż w pełni rozpoznacie jego znaczenie, intensywność i wszystkie związane z nim skutki uboczne.
PYTANIE: Czy możesz podać jakiś konkretny przykład, tak jak czasem to robisz, jednego z tych instynktów, które w rzeczywistości są konstruktywne, ale my traktujemy je jako coś negatywnego?
ODPOWIEDŹ: Bardzo często ludzie umyślnie blokują kanał dla swojej intuicji. Obawiają się jej, ponieważ przesłanie intuicji czasem odbiega od społecznych standardów. Chcą unikać konfrontacji i konieczności wyboru pomiędzy dwoma źródłami wiedzy. Obawiają się dezaprobaty, jaka mogłaby ich spotkać, gdyby posłuchali głosu intuicji. To jest niezwykle częsta sytuacja. Innym przykładem jest seksualny i erotyczny instynkt, który – jeśli pozwolić mu się rozwinąć – ma absolutnie kreatywną i jednoczącą naturę. Jest egocentryczny tylko w swojej niedojrzałej formie, w której tkwi bardzo często dlatego, że społeczny przekaz mówi, że ten kreatywny instynkt jest grzeszny. To sprawia, że na ogół ów instynkt jest skrywany. Jeśli już się manifestuje, to zazwyczaj w swojej egocentrycznej formie, której towarzyszą na ogół nieuświadomione poczucie grzechu i winy. Gdyby rzeczywiście chodziło o to, by w społeczeństwie piętnować „zło”, normy społeczne powinny dotyczyć wszystkich przejawów destrukcyjnego egocentryzmu i powinny podkreślać potrzebę wydostania się z iluzji oddzielenia. Zakłócanie tego kreatywnego instynktu nie tylko wstrzymuje i osłabia emocjonalne spełnienie i zdolność do tworzenia więzi, ale paraliżuje również ogólną siłę życiową, wraz z jej uzdrawiającymi, regenerującymi właściwościami. Tak się wydarza nie tylko w ekstremalnych przypadkach, które na pewno wszyscy znacie. W subtelny sposób może dotyczyć to również najbardziej rozwiniętych osób. One często nawet nie podejrzewają siebie o to, że nieświadomie pielęgnują nastawienie, które może destrukcyjnie wpływać na relacje między płciami. Zaburzenie tej relacji może być podskórne, subtelne – tak jak subtelne bywa błędne przekonanie na temat seksualnego instynktu. Jego owocem są powtarzające się wzorce zaburzeń w relacjach, niezdolność do podtrzymania ich, czy nawet nieumiejętność stworzenia pełnego związku.
Tylko kiedy mężczyzna zaakceptuje swoją męskość, a kobieta swoją kobiecość, będą mogli naprawdę objąć swoje człowieczeństwo – czyli ostatecznie również swoją boskość. Jednak wewnętrzne zakłócenia sprawiają, że ludzie zmagają się ze swoją męskością oraz kobiecością. W każdej istocie ludzkiej występują męskie i kobiece tendencje. W zdrowej osobie te tendencje harmonijnie ze sobą współdziałają, wzmacniając męskość w mężczyźnie i kobiecość w kobiecie. Aspekty płci przeciwnej nie są zwalczane, ani sztucznie wzmacniane – jak dzieje się w przypadku, gdy osoba obawia się swojej tożsamości. Harmonia męskiego i żeńskiego aspektu czyni mężczyznę bardziej męskim, a kobietę bardziej kobiecą.
Ten temat jest rozległy i będzie jeszcze poruszany. W tym momencie nie możemy omówić go w całej jego złożoności. Pozwólcie, że poruszę jedynie najbardziej kluczowe aspekty związane z postawionym pytaniem. Mężczyzna, tłumiąc naturalne instynkty, często tłumi również swoją męskość. Obawia się niezależności, która wydaje mu się pozbawiać go możliwości bycia kochanym. Mylnie zakłada, że bycie kochanym to przywilej wyłącznie kobiet i dzieci. Walcząc z niezależnością, zwalcza swoją męskość. Potrzeba bycia kochanym stoi dla niego w sprzeczności z męskością, więc odmawia sobie do niej prawa, przez co tak naprawdę również zwalcza swoją męskość. Czyni to powodowany niesłuszną obawą, że jego męska, zdrowa agresja jest tożsama z niezdrową agresją i wrogością wynikającymi z nagromadzenia zranień, którym nie potrafi stawić czoła. W ten sposób mężczyzna często wpada w podwójny potrzask. Realną, zdrową męską agresję mylnie bierze za wywołującą poczucie winy wrogość. Przez to odczuwa poczucie winy również z powodu zdrowej męskiej agresji i energii. Nie potrafi rozróżnić zdrowej agresji od wrogości. Wypiera swoją potrzebę uczuć, miłości wierząc, że są one niemęskie. Równocześnie odzywa się w nim dziecięca zależność – nawet jeśli nie okazuje jej na zewnątrz, trudno mu się jej wyzbyć. To pomieszanie nieświadomych przekonań sprawia, że tłumi naturalne, zdrowe przejawy swojej męskości, próbując manipulować nimi w zależności od okoliczności. W ten sposób zakłócony zostaje przepływ naturalnej, spontanicznej męskiej energii.
Podobne zmagania dotyczą także kobiet. Kiedy dziewczynka czuje się odrzucona, popada w pasywność i bezradność. Te jakości, będące równocześnie aspektami kobiecymi, zostają wtedy powiązane z upokorzeniem, z którym kobieta zaczyna walczyć, używając wszystkich swoich „męskich” narzędzi. Kobiecość wywołuje strach, błędnie utożsamiona zostaje z poczuciem zranienia, upokarzającej bezradności, z którą należy walczyć. Równocześnie kobieta czuje, że wszystkie jej kreatywne, aktywne aspekty – być może mówiące o jej inteligencji, przedsiębiorczości czy odwadze – przez świat postrzegane są jako niekobiece. Wypowiada więc im wojnę. Oczywiście ma to związek z lękiem przed prawdziwą kobiecością. Z obawy przed nią kobieta kultywuje swoje męskie aspekty, posługując się nimi jako bronią przeciwko swojej kobiecości. Często równocześnie tworzy przy tym fałszywą kobiecą tożsamość, wypierając tak zwane męskie tendencje. Oczywiście tak naprawdę te aspekty nie są ani męskie ani kobiece. Tak jak potrzeba miłości nie jest ani kobieca ani męska. Inteligencja, odwaga, aktywność i niezależność ducha mogą naprawdę wzbogacić kobiecość, jeśli zostaną zintegrowane. Jednak dopóki kobieta walczy ze swoją pasywnością i możliwością całkowitego oddania się, dopóty musi sztucznie wypierać swoje aktywne aspekty. W ten sposób powstaje fałszywa karykatura kobiecości.
To są dobre przykłady, możecie wykorzystać je w swoich osobistych poszukiwaniach. Czy odpowiedziałem na twoje pytanie?
PYTANIE: Tak, to było bardzo pomocne. Myślę, że na moje następne pytanie będzie trudno odpowiedzieć. Może to głupie pytanie, ale kiedy idzie o seks – wśród nie będących w związkach, wolnych ludzi poszukujących szczęśliwego związku – jak dużą rozwiązłość byś proponował?
ODPOWIEDŹ: W ogóle nie proponuję rozwiązłości. Co rozumiesz przez „rozwiązłość”?
PYTANIE: Mówisz, że instynkt seksualny jest czymś naturalnym i właściwym. Ale na jak wiele można sobie pozwolić w tym zakresie?
ODPOWIEDŹ: Mój drogi, jedyna odpowiedź, jakiej mogę udzielić – zresztą, nie tylko w kontekście tego pytania – brzmi: właściwe jest to działanie, które wypływa głęboko z twojego wnętrza i jest wolne od narzuconej świadomości. Absolutnie nie znaczy to, że rezultat tego działania będzie zawsze szczęśliwy. Najważniejsze, by włożyć w nie całe serce, bez wewnętrznego oddzielenia i by wziąć całkowitą odpowiedzialność za konsekwencje. Chodzi o to, by zupełnie zaangażować się w związek, na każdym poziomie, na którym występuje, nie pozwalając, by prawdziwą moralność zaćmiły powierzchowne, fałszywe moralne przekonania. Seksualność to temat, w którym ludzie – z obawy przed podjęciem ryzyka – prawdopodobnie najchętniej zrzucają z siebie odpowiedzialność na rzecz narzuconych zasad.
Świat byłby zupełnie inny, gdyby więcej ludzi angażowało się całkowicie w swoje działania – czy to w relacje międzyludzkie, czy to czytanie książki, spacery, prowadzenie rozmowy. Ta planeta jest tak nieszczęśliwym miejscem ponieważ ludzie są wewnętrznie rozdarci; nie potrafią robić jednej rzeczy na raz, angażując w nią całą swoją uwagę i motywację. Bardzo rzadko robią coś z całkowitym oddaniem tej jednej sprawie. Równocześnie służą dwóm, trzem, dziesięciu sprawom na raz – odwracając się przy tym od swojego prawdziwego ja. Chcą, aby wszystko było perfekcyjne, chcą być wolni od ryzyka popełniania błędów, choć w gruncie rzeczy wiedzą, że nie jest to możliwe.
Sfera, z której do was mówię, jest tak różna od waszego świata, że często nawet słowa nie znaczą tego samego. Wraz z rozwojem świadomości zaczniecie inaczej rozumieć pewne koncepcje, pojęcia i wartości. Z naszego punktu widzenia rozwiązłość może oznaczać działanie, z wszystkimi wynikającymi z niego skutkami społecznymi, któremu brak całkowitego zaangażowania. Gdybyśmy mieli w ogóle posługiwać się tym terminem, nie dotyczyłoby ono konkretnego zachowania, ale jakości, które manifestują się w działaniu.
Dopóki ludzie będą poszukiwać gotowych odpowiedzi, rozwiązań i zasad dotyczących kwestii, o które pytałeś, czy też jakichkolwiek innych: politycznych, społecznych, religijnych, etc., dopóty będziecie żyli w czarno-białym świecie pod jarzmem narzuconej świadomości, która, jak się wam zdaje, ma sprawić, by życie było łatwe i proste. W ten sposób pozostajecie w wewnętrznym konflikcie między dziecięcym prymitywizmem i narzuconą świadomością. Gdyby nie ten konflikt, pytania o to, co jest dobre, a co złe, nigdy by nie padały. To, że się pojawiają, świadczy o istnieniu dualizmu, o którym właśnie jest mowa.
Nie zrozumcie mnie źle. Wcale nie opowiadam się za nadmierną swobodą i rozwiązłością. Być może jest nawet tak, że w pewnym stopniu zasady prawdziwej jaźni mogą być bardziej rygorystyczne, niż te narzucane przez odgórną świadomość. Często trudniej jest przestrzegać standardów prawdziwej jaźni ponieważ może ona wymagać działań stojących w sprzeczności z opinią publiczną. Ale też trudność może wynikać z innej kwestii. Prawdziwa świadomość jest bardzo wyczulona na każdy rodzaj samooszukiwania się. Jest nieugięta, kiedy człowiek próbuje oszukać życie, używając narzuconej świadomości i odgórnych reguł, aby chronić się przed całkowitym zaangażowaniem.
Życzę wam, aby czas wakacji był dla was czasem zbierania plonów. Byście mogli skorzystać z owoców tego, co zdołaliście osiągnąć w ciągu minionego roku pracy nad sobą. Mam nadzieję, że czas przerwy wakacyjnej wykorzystacie na integrację. Na sprawdzenie miejsca, w którym teraz jesteście i wgląd w to, co jeszcze należy osiągnąć. Mijający rok sprawił, że zbliżyliście się do centrum waszego ja. Podążajcie dalej tą ścieżką, żeby również przyszły rok przybliżył was do waszego wewnętrznego światła, które jest źródłem całego życia.
Ślę błogosławieństwa wszystkim wam. Przyjmijcie miłość i siłę płynące do was, aby pomóc wam w procesie otwierania się. Bądźcie błogosławieni. Pozostańcie w pokoju, zostańcie z Bogiem.
Tłumaczenie: Natalia Bobrowska